Czyż serce zdoła pojąć, czyż piosnka opisze
Tę rozpacz – gdy skarani za dumę anieli
Rodzinne progi niebios porzucać musieli?
Gdy ich żegnali dawnej chwały towarzysze?
Nie – nic się nie porówna z wygnańców żałobą;
A jednak ja uczułem w głębi duszy mojej,
Co to jest być strąconym z nadziemskich podwoi,
Gdym, Luba! raz ostatni rozstawał się z tobą!
Ale przed wygnańcami z nieśmiertelnej chwały
Na skrzydłach pomsty niebios spieszył wstyd i trwoga,
Za nimi groźno huczał gniewny piorun Boga,
Gwiazdy za nimi okiem wzgardy poglądały! –
Przede mną szła nadzieja z anielskim urokiem
I w wspomnieniach przeszłości pociecha niebieska,
Za mną twoja modlitwa, westchnienie i łezka,
Przyjaźń za mną litośnym poglądała okiem!
Więc nie płaczę wraz z nimi, gdym utracił ciebie –
Ich nie ujrzą już dawnych towarzyszów roje,
My się kiedyś, o Luba! spotkamy oboje:
Ich niebo rozdzieliło, my złączym się w niebie!
Warszawa, 1828 r.