Dio per adornarne il cielo
La si ritolse, che rosa era da lui1
Petrarca
Bóg, chcąc pokazać światu doskonałość nieba,
Chcąc zmienić w rzeczywistość marzenia poety,
Na tę ziemię wygnania – gdzie pociechy trzeba –
Zsyła czasem anioła w postaci kobiety!
Wtenczas inne anioły przy rozstaniu z bratem
W własne wdzięki go stroją; – ten promieni oczy,
Tamten liliowe lica barwi mu szkarłatem,
Inny mu swoich czarnych pożycza warkoczy!
I w rozstaniu nie widać żałości z ich mowy,
Bo wiedzą, że ta droga krótką do przebycia –
I że wkrótce uśpiony w kolebce grobowej
Weźmie skrzydła złożone przy kolebce życia!
***
Widziałem ją – dwudziestą drugą miała wiosnę,
Widziałem ją, przybraną we wdzięki urocze –
Jednak do mego serca przeczucie żałosne
Zdawało się przemawiać te słowa prorocze:
„Jest to gwiazda przelotna z edeńskich przestrzeni,
Zabłąkana na chwilę śród naszego nieba,
Bo dla blasku bijących z jej czoła promieni
Większego niźli świat nasz przestworu potrzeba!
Jest to róża, wyrosła gdzieś na innej błoni,
Co na chwilę rozkwitła między śmiertelnemi,
Bo trzeba jej gałązkom, listkom pełnym woni,
I gorętszego słońca, i żyźniejszej ziemi.” –
O! nie płaczcie jej zgonu, wy, coście jej cnoty
I jej wdzięki z bijącym sercem uwielbiali;
Ona musiała z nami pędzić dni tęsknoty,
Bo dawni towarzysze w niebie ją czekali.
Ona w samotnych chwilach cichego dumania
O wyższych niźli ziemskie rozkoszach marzyła,
I ukończywszy smutną pielgrzymkę wygnania
Z tego padołu płaczu ku niebu się wzbiła,
Jako biała gołąbka, porwana od burzy
I zapędzona wichrem w okolice inne,
Co z nadejściem pogody, po trudnej podróży,
Uradowana, wraca na gniazdo rodzinne!
Aix, 1835 r.