Łza, kropla rosy i zefir

Na mogile, na którą nieszczęsna ziemianka,
Piękna jak zbiegły anioł z krainy niebieskiej,
Chodziła płakać co ranka,
Płakać lubego kochanka,
Osiadła kropla rosy obok drobnej łezki;
A nad samotną mogiłą
Słońce, w złotym świecąc wianku,
W obydwu się promieniło,
Lecz świetniej w łezce poranku. –
Więc swoim blaskiem zuchwała
Do sąsiadki rzekła dumnie:
„Jak śmiałaś zbliżać się ku mnie,
Kroplo nikczemna i mała!...”
Lecz drobna łezka milczała.
Wtem zefir bujający śród tej okolicy
Przyleciał nad mogiłę i chwilkę zabawił,
I wypił łezkę dziewicy,
Błyszczącą rosę zostawił:
Łza mu stokroć milszą była,
Bo ją Czułość uroniła!

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński