Nad Wilii brzegami, w bliskości od Kowna,
Śród wzgórz się rozciąga dolina czarowna,
A na tej dolinie, jak olbrzym ponury,
Czerwony Dwór wznosi odwieczne swe mury,
A wewnątrz tych murów wspaniale komnaty
Ozdabia wykwintność i przepych bogaty.
Niedawno radością brzmiał gmach ten wspaniały,
Gościnność i szczęście w tych ścianach mieszkały,
Różami kwitł trawnik, a Wiliji wody
Dwoiły w swych falach zamkowe ogrody.
Lecz dzisiaj najeźdźcy, dziś horda zajadła
Z żelazem i ogniem na zamek napadła.
Z stu okien buchają potoki płomieni
I niebo się jasne ich blaskiem czerwieni,
A banda Kozaków, na łup tylko chciwa,
Plądruje komnaty i zamki odrywa.
Krzyk dzieci, jęk kobiet zalega gmach cały,
Bo noże Czerkiesów już w krwi się skąpały.
Nim noże te oschną, nim zgasną pochodnie,
Ujrzycie, zbrodniarze, nagrodę za zbrodnie.
Choć późny ratunek, lecz zemsta już bliska,
Bo droga od Kiejdan żelazem połyska –
I śmiercią zabrzmiały palące się ściany:
„Za zdzierstwa, pożogi i mordy Oszmiany”.
Zginęli najeźdźcy – bo krew się krwią płaci,
Mieszkańcy w wybawcach poznali współbraci,
Współbraci Litwinów, co w sprawie swobody
Rzuciwszy dostatki i ciche zagrody,
Rozpaczą wiedzeni, bez wsparcia i broni,
Powstali pod hasłem wskrzeszonej Pogoni.