Pod Italii słońcem, na Prowanskiej ziemi,
Gdzie nigdy chmura niebios lazuru nie słoni —
Kędy Rodan, syn Alpów, śród skalistych błoni
Toczy się coraz szerszy falami płowymi;
Gdzie Rzymianie, na cudzej gospodarząc ziemi,
Wznieśli z głazów pomniki olbrzymie jak oni —
Gdzie dotąd echo pieśnią Trubadurów dzwoni,
Gdzie Petrarka śpiewał miłość rymy tak dźwięcznymi;
Słodząc marzeniem długą wygnania tęsknotę —
Zerwałem kilka kwiatków i wianek z nich plotę:
Uczeń, dla ciebie Mistrzu! — Niechaj w twojej dłoni
Te drobne niezabudki, uszczknione przed porą,
Rozkwitną — i pod cieniem twej chwały nabiorą
Więcej barwy, powabu, świeżości i woni!