Spojrzałem w nieba ciemności bezkresne
i wzrok mój ugrzązł w tej kopule wklęsłej,
i dziwnej trwogi dreszcze mną zatrzęsły,
dreszcze mrożące krew w żyłach, bolesne.

W końcach mych palców lęk się ozwał, oczy
wbiłem w dół, nie śmiać podnieść ich ku górze;
coś przeciwnego całej mej naturze
czuję tam, w nieba ciemnego roztoczy.

Tam nieskończoność, wieczność, nicość -
- brzmienia,
które są dla mnie tajemniczym ruchem,
a każde w mózg mój uderza piorunem,
i mózg druzgota, i w zgliszcze zamienia.

Czytaj dalej: Lubię, kiedy kobieta... - Kazimierz Przerwa-Tetmajer