Cóż jest prócz ciebie, przyrodo pierwotna,
godnego duszy, co pęta zdruzgoce
i krwi ofiarą dusza wzmógłszy moce,
staje się górna, dumna i samotna?
Tam, w nieskończoność idzie ona przez twą
wieczność i pełnię; tobą się oczyszcza
i depcąc nędzne ziemskich złud bożyszcza,
przeczuwa Boga olbrzymie królestwo.
Tyś jako potok letejski jest dla niej,
kędy swe skrzydła wniebowstępne pławi,
kiedy je życie zbrudzi lub okrwawi
i chce ją strącić spod gwiazd do otchłani.
W tobie jest wszystko i ten ład jest wieczny,
co duszę ranną, rozbolałą, krwawą
ucisza, mówiąc: we mnie moc i prawo,
pierwsza przyczyna i cel ostateczny.