Wesoło bracia! Wszak żeśmy młodzi,
Wszak taki piękny przed nami świat!
Tak miło wspomnieć, gdy słońce schodzi
Zeszły dzień cały — wszakże nam chwile
Zbiegły tak słodko, rozkosznie, mile —
A z jutrem nowa rozkosz się zrodzi,
Dziś skryta jeszcze, jak w pączku kwiat...
Nam źle — lecz jest-że komu inaczej?
Patrz: oczy ludzi — krynice łez,
Głos ich, to wieczne jęki rozpaczy —
Świat cierpieć musi! Taki konieczność
Wydała wyrok; lecz czyż przez wieczność
Ból ten trwać będzie? Ha! Niechby raczej
Istnieniu ziemi przyszedł już kres!
Nikt z żywych szczęścia zaznać nie może,
Ale nieszczęścia nie czuje trup...
Pijani — śnijmy, żeśmy obroże
Życiowe zdarli... Oto z pod ziemi
Szkielet nas wabi dłońmi suchemi...
My uciekamy?... Nikczemni tchórze!
Wszakże ucieczką przed złem jest grób!...
Ha! zanim puhar w drzazgi roztrącę,
Zanim zamąci myśli me sen,
Krzyknę, że gdybym miał wszechmogące
Boga ramiona: to bryłę ziemi
Wyrwałbym z posad dłoniami memi
I o płomienne grzmotnął ją słońce,
Ażby rozprysła, jak puhar ten!...