»Gdzie bądź, gdziekolwiek, byle z tego świata!«
Nazbyt tu wiele złego i cierpienia —
Tak krucha tylko przedziela nas krata
Od wyzwolenia.
»Cokolwiek będzie, nie może być gorzej!«
Więc jeden tylko ruch, szarpnięcie jedno,
A krata pęknie — i czegóż się trwoży
Duch, lica bledną?
Kto wypił wszystkie tej ziemi gorycze,
Czuł wszystkie ciernie życia wbite w skronie,
Czyż ma go trwożyć widmo tajemnicze
Świata po skonie?
Tam — tam być może pustka za mogiłą,
Wszystkie cierpienia umilkną w niebycie,
A choćby samo tylko piekło było,
»Wszak niem jest życie«.
I czegóż trwoży się dusza i wzdraga?
Jeżeli w piekło — czyż z piekła iść trudno?...
Na czoło drżącą dłoń kładzie odwaga,
A lica chłódną.
Przymknąwszy oczy, dusza widmu śmierci
Niechce w twarz patrzeć, nędzna, wzgardy godna —
Niech cię więc życie nawskróś bolem wierci!
Pij czarę do dna!
Pij czarę do dna i wij się w boleści,
Czuj, jak ci serce, mózg pęka na ćwierci,
I drżyj z obawy, czy już nie szeleści
Cichy krok śmierci?