Witaj, kwiateczku z Dziewice zrodzony
nowo, w jasłeczkach twardych położony,
Tyś izraelski
wodzem swobody.
Bo acz to kwili Niemowiątko w ciele,
ale skrę żywą tając w tym popiele;
patrz, jaki płomień niedługo roznieci,
co świat oświeci.
Z Jego ust nad miód słodsze pójdą słowa,
które szczęśliwa uważając głowa
schowa je w sercu głęboko, bo za nie
nieba dostanie.
Ono z podrostem cuda czynić będzie,
które roznosząc rącza Sława wszędzie,
wyprawi za Nim i tuż w Jego tropy
nabożne stopy.
W rękach Jego chleb i ryby róść będą,
gdy tłumy ludzi po trawie usiędą;
to w długi
matkę utuli.
To wydrze bladej zmarłą córkę ksieni,
acz się śmiać piszczek i gmin będzie w sieni;
Temuż żywego Łazarza, gdy każe,
grób zaś pokaże.
Tego gród judzki przywita stołeczny,
dawając ukłon i głos Mu czci wieczny,
ścieląc pod osły różdżki Mu z oliwy
i płaszcz poczciwy.
Gdzie sprawiwszy swym bankiet ostateczny,
da się skrępować za ten świat bezecny
i grzbiet szarłatnym strumieniem ukrwawi,
którym świat zbawi.
Niemniej i ostrym tam em głowę zjętą,
i twarz spławioną pokaże On świętą,
w purpurze gdy Go pohaniec po boku
pokaże oku.
Aż Go Golgocie przysądzi Gabata,
gdzie idąc z krzyżem, przywrę na Nim szata,
na którym ręce przebije i nogi
grot Mu, ach, srogi.
Skąd podniesiony od ziemie On gwałtem,
robaka z miedzi ulanego kształtem,
doda, kto żądłem pojźrzy nań zraniony,
maści rumion
Tamże za własne prosząc Ojca katy,
daruje za żal zbójcy raj bogaty,
uczniowi Matkę i w ostatniej dobie
miłemu sobie.
Niemniej na samym gorzkiej śmierci progu
bolesną mękę przełoży On Bogu,
gdy pragnącemu poda rzymski poczet
z izopem ocet.
Kres w tym wszystkiemu skoro już opowie,
niżli położy drogie za świat zdrowie,
sięgając głosem ojcowskiego ucha,
zleci Mu ducha.
Schroni twarz słońce i powlecze cieniem,
nagiego kryjąc Pana by odzieniem,
zasłona padnie i przytomn
nie najdzie cał
Wynidą z grobów obumarłe ciała,
które tak długo więźniami śmierć miała
i niemało ich swoim się objawi
wnukom na jawi.
Temuż, skruszywszy łotrom wprzód goleni,
bok też otworzą, skąd różnych strumieni
wypłyną rzeki, skarb Jego sług hojny
po wszytkie wojny.
Aż z drzewa członki krwią spławione zdejmą
poczciwi ludzie i z chęcią uprzejmą
gotując płótno podeń wybielone
i słojki wonne.
Żałosna Matko, kto tu Twe policzy
obfite krople z rzewliwej źrzenicy,
piastując Ciało na Panieńskim łonie,
złożywszy dłonie.
Grób Go w tym zawrze nowo wykowany,
bo tak przystoi, by był pochowany,
żołnierz strzec będzie i rzymskie pieczęci,
niż Żyd odświęci.
Lecz jako Feniks, dostawszy piór nowych,
lot górny bierze z perzyn popiołowych,
tak On wyniknie, wiodąc z sobą duchy
z opoki głuch