Sypkim puchem z rozprutej pierzyny podniebnej
Wyfrunęły, kołując, lotne śnieżne płatki.
I o tem wiersz napisać? Choć miły, choć gładki,
Lecz z łaski nieproszonej, bo komu potrzebny?
Może, gdybym miał synka, dziecko zabobonne,
Pierwszym strachem wpatrzone w śnieżycę zawiłą,
Napisałbym dla niego tę nieprawdę miłą.
A tak – lepiej przemilczeć. Popatrzę. Zapomnę.
Z tomiku Biblia Cygańska i inne wiersze (1933)