*** (Jesień słotna)

Autor:

Jesień słotna. Złośliwe, nudne przedpołudnie,
Gdy miłość jak pogoda zwiędła jest i chora,
Wierzy się w nią – fałszywie, hoduje – obłudnie,
A w oczach żółtopłowa rozpływa się zmora…

O, że też taki ranek, niezgasła tęsknoto,
Kazałaś mi obłędnie wyjść Jej na spotkanie,
Gdy się apatia czepia jak nóg lepkie błoto
I nuży każde słowo, choć boli czekanie…

O, że też nie ocean gniewu, lecz kałuża
Podejrzliwej niewiary! Że też nie płomienie
Nienawiści czerwonej, wyjącej jak burza,
Lecz rozdźwięk mdły jak słotnej szarugi strumienie.

Trzeba ranek naprawić… Więc, kiedy godzina
Mrokiem kojącym spłynie – niechaj krew rozgorze!
- Szykować dla kochanków upojnego wina!
I w tuberozy ślubne ustroić im łoże!

20 IX 1916

Czytaj dalej: Do prostego człowieka - Julian Tuwim