By folgę miała ptasząt lub chłopiąt swawola,
Niebo w różnych odstępach przekreśliły druty,
Jakby ktoś poliniował półarkusz pod nuty,
Chcąc stawiać na nich gryzmoł ćwiartki lub bemola.
Dziedzicząc muzykalność pradziada-Eola,
Jak na popsutej cytrze gra na nich wiatr luty.
Pląsają zwiędłe liście w takt jego batuty,
Z gestem aktorskim wyje przydrożna topola.
O głupia myśli ludzka, pełna hieroglifów!
Jak do łoża tortury lub skrzypackich gryfów
Przywiązano cię do tych dzwonków z porcelany,
Które na pniach bezlistnych rozkwitły — jak bazie
Na drzewach wiadomości — w kultury oazie.
Czasem się na nich wiesza człowiek zwariowany.