Gajówka

Płoche, wiotkie powoje wieszają się na płocie,
ciekawie na świat patrzą — każdy widok je cieszy:
śmieją się z kur, grzebiących w podwórzowym śmietniku,
i z czubiącej się z sobą wróbli czupurnych rzeszy.
Kiedy niekiedy barwnym trącają się kieliszkiem
z wąsatym, smętnym chmielem i zwą go: Kumoterku!...

Słonecznik dumnie pnie się ponad strzechę słomianą,
wokoło wciąż zalotnie złocistem okiem wodzi,
Malwy, smukłe pannice z buziaczkiem malowanym,
Żar niecące w pstrych głowach niebacznej kwietnej młodzi,
szydzą z tego fircyka, lecz same zerkają w szybę: —
przyjemnie to płci pięknej przyjrzeć się sobie w lusterku!

Grube dzieciaki ciapią z drzewa nieźrałe gruszki;
świśnie kamień w powietrzu, wwierca się w nie, jak świder,
na ziemię spadnie... wraz z nim spada owoc zielony,
gwar pomieszanych sporów, bójek gwałtowny harmider,
Tratują bose nogi po grzędach i trawnikach —
Ostrożnie! — nawołują osty, pokrzywy, rzypie.

Leniwie się wyciąga na przyzbie pies legawy,
krzywo patrząc na one zwady krzykliwej dziatwy.
Spać mu się nie chce — woli po lesie chodzić z panem,
lub kuse po zagonach przepędzać kuropatwy — —
Teraz na muchy ino poluje, co mu tarmoszą
kudły i natarczywą kupą lezą wprost w ślipie.

Smutno się dziś zadumał, wracając polnym smugiem,
gajowy, pan tej chaty, zawołany gaduła...
Milczy cięgiem — bo w izbie chore dziecię miluchne —
a chleb taki dziś drogi — grosz tak trudno się ciuła —
starość człeku nie radość — sił już ledwo że starczy.
Hej, Rozbój! długa droga nas czeka... i rozłąka...

Jasną toń nieba prują lotem chyżym jaskółki —
gardziołka wszerz rozdziawia żarłocznych piskląt gawiedź.
Pogoda będzie jutro — z lotu ptactwa to poznać
i z tej zorzy, co zda się serca czerwienią krwawieć,
i z dymu, który (w chacie warzę gotuje gosposia)
strzela wzwyż — jak dłoń Boża — błogosławiąc strzechę..
Sosny na skraju lasu złocą się w blasku słonka...

Czytaj dalej: Cztery pory roku - Józef Antoni Birkenmajer