Jak Dant przeszedłem kraj on tajemniczy,
który przed śmiercią widzą wieszcze jedno
a powróciwszy na świat śnią i bledną,
żarci wspomnieniem, co im w sercu krzyczy.
I tak — zaznałem niebiańskiej słodyczy;
przez czyściec wicher gnał mą duszę biedną —
i szła przez czarne piekielne bezedno,
lecz wiecznie sama i bez Beatryczy.
Zaczętą w niebie swoją drogę błędną,
dziką, samotną, skończyłem w otchłani,
gdzie — jak w jesieni kwiat — nadzieje więdną.
Zmęczony, smutny, z skrzydły złamanemi,
tęsknię już tylko do ziemskiej przystani,
bom widział wszystko, — ach! wszystko — krom ziemi!