Nie trzeba mówić słuchaczom:
"Posłuchajcie dowcipu! Świetny! Przewyborny!"
Zali wiesz czy go uraczą
Osądem, co nie będzie z twą opinią sporny?
Mam tu jednak wypadek całkiem wyjątkowy.
Uważam go za dziwo, i to dziw nad dziwy
Pod każdym względem, nawet gdy prawdziwy.
W lesie ścięto spruchniały pień sosny wiekowej,
Starą sowy siedzibę, ponure schronisko,
Gdzie złowróżące gniezdzi się ptaszysko.
W czeluściach pnia, któremu czas gotuje zgubę,
Mieszkały wśród innych tworów
Mnogie myszki bez łapek, okrągłe i grube,
Którym sowa znosiła zapas żytnich zbiorów,
By je tuczyć, gdy nóżki wprzód im dziobem przytnie.
Trzeba jej przyznać - wnioskowała sprytnie.
Kiedyś, kiedy przyniosła myszki z polowania
I wpuściła do dziupli, uciekły z mieszkania.
Aby temu zaradzić, metodą złoczynną
Następne nóg pozbawia, czego skutek taki,
Że mogła, kiedy chciała, zaspokoić smaki
Dzisiaj tą, a jutro inną.
Wszystkich zjeść na raz nie można, niestety,
Przy tym zdrowiu potrzeba było tej diety!
W swej przezorności, jak my gospodarna,
Zapasy zbierać zaczyna,
By myszkom nie zbrakło ziarna.
Cóż na to kartezjanin, co w głowę wbił klina.
Że sowa - to tylko machina?
Jakaż sprężynka ją skłania
Scinać nóżki w mysim tłumie?
Jeśli to nie jest wynik jej rozumowania,
To nie znam się na rozumie.
Oto są jej argumenty:
"Ten ludek zemknie, gdy będzie ujęty.
Musiałabym zjeść je zaraz.
Wszystkie? To nie możliwe. Winnam je w zapasie
Przechować w domu. Ale z żywieniem ambaras
I przed ucieczką czy je ustrzec da się?
Jak zrobić? Obciąć nóżki. Niechże mi kto powie,
Czy człowiek może lepszym pysznić się wywodem?
Czy miał Arystoteles i jego uczniowie
Inną myślenia metodę?