Sąsiadka koza, ta, co to rozwódka,
Z rodu Ostrorożanka, a tak rzeźka czołem,
Że umie łeb za łeb rozmówić się z wołem
I nie da lada wilku brać się do podbródka,
Wczoraj w las idąc zbierać na domu potrzebę
Rokitę, czy lipią skórkę,
Na gospodarstwie zostawiła córkę,
Której jest na imię Bebe.
A że młodym osobom, pod niebytność matki,
Rozliczne grożą przypadki,
Nakazuje dziecku srogo:
— Nie ruszać mi za próg nogą
I nieprzyjmować nikogo – nikogo!
Jest tu wilk w okolicy; mam go w podejrzeniu,
Że zamyśla o czem brzydkiem;
Pilnujże drzwi, aż wrócę i dam znak kopytkiem,
Wołając cię po imieniu:
Bebe! Lepiej, że zgrzeszym ostrożności zbytkiem,
Niż gdyby miało kiedy być przysłowiem trzodzie:
Mądra koza po szkodzie.
O wilku mówiono w izbie
A wilk tuż siedział na przyzbie,
Podsłuchał. Matka z domu, a on wnet do córki
Stuk i puk we drzwi komórki.
Wilk zwykle wyciem łaje albo grozi,
Lecz gdy prosić ma potrzebę,
Nieźle udaje śpiew kozi;
Więc jako mógł najkoziej odezwał się „Bebe
Otwórz!“ A kózka na to: „Przepraszam nie można
Mamy niemasz, jestem sama“.
On znowu: „Bebe, otwórz, to ja, mama“
Na to znów kózka ostrożna:
„Głos wprawdzie matczyn; ale czyś ty matka,
Jak mogę wiedzieć gdy zamknięta klatka?
Podejdźże tu i przez to pod progiem korytko
Pokaż mi na znak kopytko.“
Wilk odszedł, klnąc Bebe i mać jej brzydko.
Ta bajka jest po całym świecie znana z treści
Lecz żeby ją dać poznać płci niewieściej,
Udawajmy, że wzięta z francuzkiej powieści.