"Jowiszu, ratuj, bo już z głodu ginę,
Miej litość nad moim losem!
Jaskółka wszystkie muchy sprząta mi przed nosem,
To, czym ja żyję miesiąc, ona zje w godzinę.
Wszak przędę dość mocne siatki
I opływałbym w dostatki,
Gdyby nie ona,
Nienasycona i uprzykszona.
Nieraz słyszę: mucha bzyka,
Jeszcze chwilka - wpadnie w sieci.
Gdzie tam! Jaskółka przyleci,
Cap za muchę i umyka.
Ma przecież na swe biesiady
Inne owady,
Ja zaś jedynie muchami się żywię,
Czemuż mi je zabiera? Czy to sprawiedliwe?"
Kiedy tak pająk nad swą dolą biada,
Jaskółka widząc muchę, że blisko się błąka,
Między pajęczynę wpada,
Porywa sieć i pająka.
Z woli Jowisza przy życia biesiadzie
Zręczność i siła rej wiedzie,
A gdzieś na szarym końcu prostaczków gromada
Okruchy zjada.