Zaprawdę! od ludzkiej doli
Szczęśliwszą stworzyły losy
Szumiącym zbożom na roli,
Co jutro padną od kosy.
Słońce je ogniem swym grzeje,
Wiatr pieści, deszczyk je chłodzi,
Aby spełniły nadzieje,
Z których w bród chleba się rodzi.
Na mojej duszy zagonie
Słońce majowe nie płonie,
Rosisty deszczyk nie pada:
Zorany, odłogiem leży,
Miast żyta zielsko się szerzy
I ziarna, próżno siane, bezlitośnie zjada.