Z chałupy - XXIX

XXIX

Do szpi­ta­la po­wieź­li bie­dac­two...
Świet­ne przy­niósł mu rok ten go­ściń­ce:
Po­ła­ma­ne pa­cie­rze i siń­ce -
Co za skar­by! ja­kież to bo­gac­two!
Eko­nom­ski bat wiel­kie ma władz­two -
Ple­cy chłop­skie! tu wy­pra­wia młyń­ce,
A chciej tyl­ko po­skro­mić zło­czyń­cę:
Bunt pod ręką, brak czci, świę­to­kradz­two!

I lu­dzi­ska, jak woły ro­bot­ne,
Cho­dzą w jarz­mie i mil­czą, za­klę­te,
Cho­ciaż ser­ce w krzyk gło­śny się bu­dzi!

Tak, jak woły, w nie­wo­li po­czę­te -
Te są tyl­ko róż­ni­ce sto­krot­ne:
Tych nie biją, ale biją lu­dzi...

Czy­taj da­lej: Przy wigilijnym stole – Jan Kasprowicz