Z chałupy - XXX

XXX
Chodził w fraczku, choć ojciec w sukmanie,
Giął się w kabłąk: "Upadam do nóżki,
Jaśnie hrabio! całuję paluszki -"
Ojcu trudno było wyrzec: "Panie!"

Do panienki: "Różyczka, zaranie!"
Do panicza: "A może dziewuszki?
Mam siostrunię, piersi jak dwie gruszki,
No a liczko, pah! pah! to kochanie".

Wreszcie, słyszę, siedzi w kryminale:
Okradł pany, sfałszował papiery,
Wszystko prawda jak dwa a dwa cztery.

Ojciec zsiwiał, matka w gorzkie żale,
Ludzie w śmiechy, szydzą swym zwyczajem...
Cóż dziwnego? przecież był lokajem...

Czytaj dalej: Przy wigilijnym stole - Jan Kasprowicz