Do pieska

Pieszczony Kurto, co u mojéj panny
Na łonie leżysz, tak-eś nierochmanny,
Że mi się przymknąć do niéj nie pozwolisz,
Lecz raczéj niższych złodziejów strzedz wolisz.
Zarazem szczekasz, ledwo co się ruszę;
Już cię Cerberem zwać, nie Kurtą muszę.
Jednak widząc cię na jéj szaty kraju,
Tuszę, żeś stróżem nie piekła, lecz raju.
Zaś kiedy siedzisz podle niéj na ławie,
A mnie jéj oczy palą w popiół prawie,
Nowy astrolog tak wierzę do końca,
Że Kanikuła siadła podle słońca.

Czytaj dalej: Do trupa - Jan Andrzej Morsztyn