Słysz, co za dźwięk... - Holger Drachmann

Autor:
Tłumaczenie: Zenon Przesmycki

Słysz, co za dźwięk —
skądś z sa­mot­no­ści dna,
Z ot­chła­ni boru prze­past­nej, po­nu­rej! —
Ro­śle, zwie­rzę­ta, wszyst­ko żywe wkrąg,
I na­po­wietrz­ne drob­nych ję­tek chó­ry,
Głaz na­wet w pro­chu, nie­czu­ły jak lód, —
Wszyst­ko ból zbie­ga nie­za­zna­nych mąk,
Wszyst­ko nie­po­kój bez­i­mien­ny zgniótł!

Bia­da mi! Cóż to za zgro­zy się ja­wią,
Cóż to się wzbi­ja nad drze­wa i piar­gi?
Du­chy pierz­chli­we a nę­cą­ce wpół,
Oczy zmru­żo­ne, tlą­ce, wbi­to w dół,
Ręce w go­rącz­ce za­ci­śnię­te, war­gi,
Skąd klą­twa pada, kie­dy bło­go­sła­wią, —
Zna­ki, gdzie mło­dy od­po­zna­ję szał,
Któ­ry-m za daw­no wy­ga­sły już mialł

Wciąż więc nade mną mają moc jak wprzód?
Nie zmó­gł­żem, w bólu, ich oszo­ło­mie­nia?
Nie zda­ło-ż mi się, żem zim­ny jak lód,
Wol­ny, jak jęt­ki krą­żą­ce w błę­ki­cie?
Nie nowe-ż dała mi sa­mot­ność ży­cie,
Gdziem, uf­nie dy­sząc, skrze­pił się i stęgł,
Wol­ny od próż­nych wi­dzia­deł wspo­mnie­nia?
Cze­muż więc trwo­żę się? —
Słysz, co za dźwięk!

Czy­taj da­lej: Hymn o miłości (Miłość cierpliwa jest) – Inny