Mój kochany Abrahamie,
Czemuś tak niełaskaw na mię,
Że mię nie chcesz przyść nawiedzić?
Czy mię chcesz w tym upośledzić,
Żebym ja też nie był tego
Szczęścia godzien, abym swego
Miał u siebie Abraama?
Twoja ludzkość niechaj sama
Dobrowolna – staw się do mnie,
Najemy się, chociaż skromnie:
Proszę cię na samkę pustą,
Proszę na kucharkę tłustą.
Bywajże, a nie kwaś grochu,
A ja po wino do lochu
Słodkie poślę, swojej Hannie
Każę się jako Dyjannie
Ubrać dla tak wdzięcznych gości –
Będziesz ochot do sytości.
Da ona i swój na wety,
Który dobry bez serwety.