Nie odmieniajże mi się, mój Janie kochany,
Bo ja wprzód legnę w ziemnym grobie pochowany,
Niźli się kiedy w łasce twej kochać przestanę –
A nawet śmierć wolałbym niźli jej odmianę.
A zatym lubo mię też nie tak dziś miłujesz,
Jako przed laty, bo mi ani odpisujesz,
Ani też wspomni na mię twój szwagier tak bliski,
A mój dawny przyjaciel, kasztelan kaliski,
Przecie mu się ja kłaniam i lub mię zabaczył,
Proszę, by miłościwym być mi panem raczył.
I starosta lipiński, twój też szwagier drugi,
Niechaj też z dawna sobie oddanego sługi,
I sam się o to przyczyń, mnie nie zapomina,
O co wszytkich przyjaciół pisorym zaklina;
A mianowicie, słodki gospodarzu, ciebie,
Któremu nasze rymy oddawam i siebie,
I jako przyszły pasterz swoje też owieczki
W łaskę twoję zaleca
Kapłański niechaj mi tam u ciebie nie jada,
Bo ksiądz na chudym szkapie bardzo rad nie siada.
A jam tak pewien twojej i łaski, i słowa,
Jak dusznego zbawienia, panie z Rozdrażowa.