Rycerskie koło z padewskiej stolice
Do senatorskiej posyła ławice
Brentą po morzu ładowane statki,
W których i służb swych zawarte podatki
Do duchownego i świeckiego stanu
Śle, i tobie się kłania jako panu,
Cny kasztelanie, a o to cię pyta,
Jako tam Neptun swoich gości wita
I w jakim Wenus z nim przymierzu stoi,
I co tam Bachus za igrzysko stroi.
U nas sam słychać, że snadź Mars pogromił
Weneckie hufy i stądże nałomił
Karku mięsopust, zaczym święta jego
Snadź tam coś na się wdziały żałobnego
I dobra myśl się wszytka pomieszała,
Czego niebieska rzesza żałowała.
Żałuje i sam Jowisz tej ruiny,
I Kupidyna żałuje chudziny,
Któremu, słyszę, dawa taką radę,
Żeby mógł jako uśmierzyć tę zwadę.
I widzę, że jest ten to bożek lotny
Bardzo do tego chciwy i ochotny,
Żeby mać swoję z morskich pian spłodzoną
Pojednać jako ze mściwą Belloną;
A ta zaś Marsa może z Wenetami
Pogładzić, w czym tam niechaj chodzą sami.
Lecz bym się gościom przed swaty wymykać
Ni palca między drzwi nie radził wtykać,
By się zaś który jako nie uskrzynął,
Jeśliby się krok któremu powinął.
Choć ci Mars tego w obozie nie lubi,
Gdy kto dla razu w bitwie serce gubi,
A pogotowiu cyprska się bogini
Tym brzydzi, który oiar jej nie czyni
Tam, kędy własne jej stoją świątnice,
W których nietrudno o synogarlice.
Wiersz mięsopustny, ale postna rada,
Lecz by nie była do szczerości wada,
Ja cofnę Muzę, by się zaś nie zdała,
Jakby chudzina ruijana chciała.
Mojać rzecz ołtarz, komża i pacierze,
Ale to troje tylko przy oierze.
Del resto bodaj wisiał, nie ułapił
Tego, z czym by się Kupido pokwapił,
Boby się wiecznie tym samym poszkapił,
Kto w mięsopusty z raz by nie obłapił.