Widzę twą płową główkę w lampy blasku
I niespokojną modrych ócz gonitwę.
Na tafli stołu wielką staczasz bitwę
Wśród kaskad śmiechu i rączek oklasku.
Bajeczne hufce blaszanych żołnierzy
Wysyłasz drobną dłonią do ataku.
Może w tej chwili twój ojciec — chłopaku —
W rowie strzeleckim gdzieś na deszczu leży.
Z małych armatek lecą kule z grochu,
Blaszane kukły upadają z brzękiem.
Może w tej chwili noc westchnęła jękiem
I ktoś trafiony leży twarzą w prochu.
Śmieje się szczęściem dwoje ócz — marzydeł,
Widząc figurki strzaskane na ćwierci.
W rogu pokoju stanął anioł śmierci,
Rzuca na ścianę cień swych czarnych skrzydeł.
Baw się i młodość swą hartuj chłopaku
Wśród szczęku szabli i tętentu podków,
Abyś się godnym stał swych dzielnych przodków,
Cudnych husarzy pancernego znaku.
Baw się, nim dotknie cię swemi skrzydłami
Anioł nieszczęścia i świeżej żałoby,
I nim twa młodość, krocząca przez groby,
Pierwszej utraty zatruje się łzami.
Noś w swojem sercu tę świętą spuściznę,
To hasło dziadów twoich bohaterskie:
— »Najwyższem życiem jest życie żołnierskie,
Najsłodszą śmiercią jest śmierć za Ojczyznę« —
Źródło: Płomienie, Henryk Zbierzchowski, 1916.