(wolny przekład z Liliencrona)
Fatinka tańczy — leżę w miękkiej trawie
I chłonę ciała jej brązowy cud.
Cyganów bandę zaraz precz odprawię,
Dziewczynę jednak zatrzymam w zastawie,
Bo sama pragnie, bym ją w dom swój wiódł.
Jak Pasza, albo jak pan się zabawię,
Zielony, strojny turban sobie sprawię,
Będzie mych sennych ziomków w oczy bódł.
Fatinka tańczy...
Dzwoneczki skrzą się w słonecznej oprawie,
Czasami derkacz krzyknie w gęstej trawie
A wśród pagórków szemrzą zdroje wód,
Wszystko w uciesznej nurza się zabawie,
I nawet palma spogląda ciekawie...
Fatinka tańczy...
Umarło lato... znów samotność czarna;
Z palmy dojrzały owoc, dawno spadł,
Z łanów nie płynie woń kwiatów ofiarna ...
Odbiegła moja przyjaciółka czarna,
Której pod stopy jam swe serce kładł,
Pomknęła szybko na południe sarna
Zanim szron zwarzył te ostanie ziarna.
Na które zimny wiew północny padł.
Umarło lato...
Za ciasna dla niej była i za marna
Sala z marmuru i mej baśni świat,
I w pewien wieczór, tak szybko jak sarna,
Strojna w ostatnich róż wrześniowy kwiat,
Znikła — i noc ją pochłonęła czarna...
Umarło lato...
Źródło: Erotyki, Henryk Zbierzchowski, 1923.