Cieniom śp. Mieczysława Korwin Piotrowskiego
W cichej samotni z swoją dolą smutną
Żył i pracował w cieniu zapomnienia,
Swe kolorowe rzucając marzenia
Na szare płótno.
Wyczarowywał z płótna dworków ciszę,
Gdy się winograd na ścianach czerwieni,
Tajną głąb lasów, które w czas jesieni
Wicher kołysze.
Wieczorne niebo z purpury i złota,
W które modlitwa ludzkiej duszy wsiąka —
I pól bezkresność, po których się błąka
Ludzka tęsknota.
Ale najbardziej ze wszystkich tematów
Ukochał kwiaty i piękno ich danin.
Jak służka boży, skromny Franciszkanin,
Znał duszę kwiatów.
Więc, kiedy odszedł już na tamtą stronę,
Świat żałosnego nie podniesie krzyku,
Lecz posmutniały po swym malarzyku
Dworki czerwone.
Lecz zasępiły się lasy rozpaczą,
Wicher na polach bezkresnych zaszlochał
I wszystkie kwiaty, które tak ukochał
Cichutko płaczą.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.