Skądże się wzięłaś tu na piasku srebrnym
Mieszkanko dzikich i dalekich Tatr?
Czy w jakimś locie wściekłym i podniebnym
Twoje nasiona przygnał halny wiatr?
Czy jakiś stary i mądry ogrodnik
Tu cię posadził, przyniesioną z gór,
Aby piaszczysty wśród morzami chodnik
Przemienić w piękny i szumiący bór?
Jeszcze piękniejsze niż w górach masz świty
I jeszcze krwawszy ton wieczornych zórz.
Zamiast jednego, widzisz trzy błękity:
Nieba na górze i dwóch w dole mórz.
Czemuż więc w lasu wieczorowym szumie
Nie zaszeleści twoich szpilek szmer,
Lecz nieruchoma trwasz w cichej zadumie,
Patrząc na morze pełne złotych skier?
A może patrząc w ową łunę złotą,
Która nad morzem wróży jutro wiatr,
Jesteś przypadłą do ziemi tęsknotą
Do gorejących o zachodzie Tatr?
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.