Doszedłem do srebrnej mety,
Przeto dziś duszą niekłamną,
Którą oszukać daremno,
Widzę, co już poza mną,
I to, co jeszcze przede mną:
Poza mną szmat życia duży
I biała ręka kobiety,
Która mię wiodła wśród burzy
I stała przy moim boku
Pośród błyskawic i mroku,
Która umiała przebaczać,
Cierpieć i nie rozpaczać
I wierzyć zawsze ogromnie,
Że sława śmieje się do mnie.
Przeto dziś przed nią się kłonię,
Bowiem króluje niezłomnie
Na życia mojego tronie.
Przede mną róża w rozkwicie,
Córka — najdroższa dziewczyna,
Która w tej chwili zaczyna,
Swe własne życie.
Minionej wiosny wspomnienie,
Młodości mej przedłużenie,
Duch mego ducha bratni
Cel mego życia ostatni.
Duszyczko! na dalszą drogę
Gdzie często smutek uśmierca
A ból się wgryza pod ziobra,
Na wszystkie smutki i bole,
Na dolę i na niedolę,
Najdroższy skarb ci dać mogę
Z sezamu mojego serca:
Bądź dobra!!
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.