Czym są te wiersze, które piszę co dzień?
Efemerydy — jednodniowe jętki.
Nurt życia dzisiaj jest zanadto prędki.
Są i znikają z oczu jak przechodzień.
Czasem gdzieś komuś głębiej w duszę wpadną
W chwili dla duszy ważnej i jedynej.
Są niby uśmiech nieznanej dziewczyny,
Która nam w tłumie błyśnie twarzą ładną.
Są tak jak dzieci małe bez opieki,
Nikt nie dba o te kwiaty mych uniesień —
Są tak jak liście, które pędzi jesień
W świat zapomnienia obcy i daleki.
Rozbiłem brylant mojego talentu
Na drobne pyłki i królewskim gestem
Rzucam je w serca, bo rozrzutny jestem
I dla bogactwa nie mam sentymentu.
Kiedy odejdę już na tamtą stronę,
Może pozbiera je ktoś sprawiedliwy
I błysną świetnie jak klejnot prawdziwy,
Nareszcie w jednej książce połączone.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935. Wiersz został unowocześniony.