Od pierwszej chwili człowieka urodzin
Aż do momentu, gdy go śmierć przekreśli,
W nieobliczalnym korowodzie godzin
Trwa nieprzerwanie cicha praca myśli.
W życiu przyrody zawsze okres bywa
Spoczynku ziemi wśród lodowych oków,
A wtedy drzewo i kwiat odpoczywa,
Zanim poczuje znów krążenie soków.
A myśl za nami idzie jak pies gończy,
Najgłębsza przed nią nie skryje nas studnia —
I nawet we śnie nigdy się nie kończy,
Ale swą treścią życie snów zaludnia.
Napróżno chciałbyś spocząć po ich wrzątku
I zetrzeć myśli z czoła zimną dłonią;
Są tak jak chmury — nie znasz ich początku
I nie wiesz dokąd tak pod czaszką gonią.
Wśród dnia głośnego czy nocy milczącej
Nie mają jednej spoczynku godziny —
O męko myśli, wiecznie pracującej,
Jakże cierpimy nieraz z twej przyczyny!!
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.