Piszę dziś do tych, których zły los wygnał
Na naszej ziemi zapomniane kresy,
Gdzie nawet stacji nie dochodzi sygnał
I gdzie „dobranoc“ mówią wszystkie biesy.
Do tych co wiodą egzystencję marną
Wśród niedostępnych błot i głuchych borów
I którzy znają melancholię czarną
Długich, samotnych, jesiennych wieczorów.
Dla których pismo, choć o dzień spóźnione,
Jest najpiękniejszym darem dobrych bogów,
A więc czytają pilnie każdą stronę,
Nie opuszczając nawet nekrologów.
Bo wiem, że tacy jakąś nocną chwilą,
Gdy dom zatonie w bezruchu i w głuszy,
Nad moim wierszem sercem się pochylą,
Szukając w świecie jakiejś bratniej duszy.
I miło będzie im, że ktoś nieznany
Niesie im dobrą wieść i dobre słowo
I swym uśmiechem rozzłaca im ściany
I z nimi serca dzieli się połową.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.