Z jasnych rozmodleń, cudownych majaków,
Gdzie się uczucia rodzą niewymowne,
Kwiaty tak płoną, jak lampki cudowne
I senność spływa hen z nadgwiezdnych szlaków.
Gdzie dusza leży na wznak w niemej ciszy
Z zapatrzonymi ku górze oczyma,
Dłonie na gwiazdach rozciągnięte trzyma
I jakieś dzwonne, górne szmery słyszy...
Zimny wiew śmierci przebudził mię nagle,
Prysły tęczowe wizje i widziadła,
Ciemność potworne rozpostarła żagle
I przyczajona z mrocznego ukrycia
Jakaś dłoń ciężka na piersi mi spadła...
O! jak się lękam twardej pięści życia...
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902.