Park drzemie... drzewa, jak schorzałe twarze
Zewsząd zwiędłymi rumieńcami świecą...
Z szelestem szklanym liście zwiędłe lecą,
Patrząc na niebo, co umierać każe...
O! gdzieś na gwiazdach wicher łka rozpacznie
Wskrzeszając zmarłe, zapomniane głosy...
Już brzozy-płaczki rozpuściły włosy
— Wkrótce się obrzęd pogrzebowy zacznie.
Pomiędzy bagno mętne zardzewiałe
Ścieżki, jak widma przypadłszy do ziemi,
W pomroku ręce wyciągają białe.
Aż w końcu dwiema liniami jasnemi
W krzyża potworne wyrosły ramiona.
— Chodźmy stąd... cicho... w tej chwili ktoś kona...
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902.