Patrzcie na śliskość mej twarzy,
na gładki, układny włos —
najmilszy wam uśmiech pokażę —
słodziutko zafleci głos —
Patrzcie w tchórzliwe me oczy,
w prochu łaszące się psy —
nigdy się w nich nie urodzą
zdradzieckie, płomienne łzy —
Kłaniam się do podłogi,
Kłaniam się nisko, po pas —
proszę oto jest ogień —
wszak panu papieros zgasł —
Co przynieść? Na co ochota?
Proszę — tu karta jest dań —
masz plik bankocetli, stos złota —
nie powiem ci panie, żeś drań —
Proszę — najpierw przystawka
z marzeń, wierzeń i róż —
Za mdłe? — to nic — to zabawka —
oto widelec i nóż —
Widelcem serce przytrzymaj —
nie bój się, że skacze jak dzwon —
tak — prosto — niechaj się zżyma —
zanurz w niem nóż aż po trzon —
Smakuje teraz potrawa?
Smaczny jest posmak krwi?
Tylko nóż wyrwij czemprędzej,
bo ciągle w sercu mem tkwi —
Tylko przez gors koszuli
w czarną nie zapuść się głąb —
bo gniew i ból się tam kuli
jak zły, bolący ząb —
Przepraszam — jakżem niezręczny —
Proszę tu czysta la carte —
służenie mnie wcale nie męczy —
gniewam się tylko na żart —
Dzięki — jak suty napiwek —
O chwilo łask peina i kras —
jestem bez miary szczęśliwy —
kłaniam się nisko, po pas —
Kłaniam się niżej — już leżę —
liżę twe buty jak pies —
niech pan mi za złe nie bierze
radosnych moich łez!
Źródło: Anioł nieznany, Henryk Balk, 1932.