Dwa są stronnictwa szczurów gryzaczy:
Stronnictwo głodnych i wyjadaczy;
Tamto czerwone, to mameluczne, —
Pierwsze, bo głodne — drugie, bo tuczne.
Zadowoleni swym sytym brzuchem,
Drżą mamelucy przed każdym ruchem;
Czerwoni w waśni z głodnym swym losem,
Pędzą światami — prosto za nosem!
Nie mogą wstrzymać biegu ich skały,
Ani przepaście, ni morskie wały;
Połowa tonie, lub kręci szyję —
Po trupach pędzi dalej, co żyje!
I mają straszne te demagogi
Brody, jak wiechy, długie — wąs srogi,
I łby strzyżone na sposób chiński,
Tak radykalnie, jak pan Jasiński.
Ta prudhonowska szara hołota
Nie zna bojaźni Boga, ni kota,
Ni chrztu świętego, i (that is pretty!)
Wspólnem są u nich dobrem — kobiety! —
Demagogiczna ta zgraja wściekła
Nie da odstraszyć się widmem piekła;
Nie mając żeru, ani pieniędzy.
Chce świat de novis dzielić co prędzej.
Czerwonych szczurów zgraja — o biada! —
Do Haliczyny głodna już wpada;
O słuch mój wieszczy bije ich wrzawa,
A liczba głodnej ćmy tej: Czerniawa!
O, biada! ginąć nam na ostatek!
Już dobiegają Lwowa rogatek!
Książe Marszałek, posłowie bladzi,
Kiwają głową — a nikt nie radzi. —
Szlachta, mieszczanie stają pod bronią;
We wszystkie dzwony duchowni dzwonią,
Legiści wznoszą płaczliwy lament
Że propinacja — to państw fundament!
Ach, duszki moje! Już nie pomoże
Wam bim-bam dzwonów, ni „Święty Boże“,
Ani gwintówki, ni odtylcówki,
Ni Borkowskiego dowcipne mówki,
Dziś nie pomogą już, moje dziatki,
Wam oratorskich słów sztuczne siatki;
Nie złapać szczura na syllogizmy, —
Zębem rozgryza on w lot sofizmy. —
Do głodnych brzuchów trafisz jedynie
Loiką barszczu co rurą słynie;
Dowodzić trzeba ściśle — sztufatem,
I poprzeć wszystko — kiełbas cytatem.
— Taka milcząca barszczowa rura
Prędzej przekona głodnego szczura,
Niżeli swada waszych oracji; —
— Gdy Kaśka bosa, co jej po racyi?!