Pożegnanie Hektora

ANDROMACHE.
Wiecznie-ż oczy hektorowe stronią,
gdzie Achilia nieprzystępną dłonią cień
Patrokla ma pomszczonym być?
Któ-ż bez ciebie chłopcu twemu wskaże,
co rzut włóczni, co to są ołtarze,
jeźli Orkus ma ci oczy zćmić?

HEKTOR.
Droga żono, łzy powściągnij twoje!
mem pragnieniem dziś gorącem boje,
bo Pergamu bronić ma ta dłoń.
U świętego bogów mych ogniska
jeźli padnę, to z pobojowiska
zbawcą mnie lethejska przyjmie toń.

ANDROMACHE.
Nie podsłucham brzęku twojej stali,
i ten miecz twój leży gnuśny w sali,
szczep pryamów mężny psuje się.
Pójdziesz, gdzie już dzień nie świeci w oczy,
Kocyt w pustkach żale swoje toczy,
miłość twa w lethejskiej toni mrze.

HEKTOR.
Wszystkie myśli, wszystkie me dążenia
w toń Lethei puścić chcę strumienia,
prócz miłości tylko mej. —
Słyszysz! wściekłe grzmią u murów gromy;
miecz mi przypasz, porzuć żal znikomy!
Lethe morzy, nie mrze miłość w niej.

Czytaj dalej: Oda do Radości - Friedrich Schiller