Zemsta - Akt IV

AKT IV.
(Sala w domu Cześnika — oprócz drzwi bocznych jedne większe, w głębi po prawej stronie do kaplicy — stoły po obu stronach — na stole po prawej stronie kałamarz i co trzeba do pisania — butelka i para kieliszków — w głębi przybijają girlandy.)
SCENA I.
Cześnik, Dyndalski.
(przy podniesieniu kurtyny Dyndalski stoi przy siedzącym Cześniku, trzymając dwie karabele, trzecią Cześnik ogląda podczas pierwszych wierszy — w głębi Śmigalski i Perełka)
Cześnik (trzymając karabelę).

No Śmigalski! czas przyspiesza,
Dalej, dalej na deresza;
Inwitacją nieś piorunem
I spełń gładko me rozkazy. —
Powtórz wszystkim po trzy razy,
Że na jutro ja, pan młody,
Na weselne proszę gody.
Rozumiesz? no! ruszaj z Bogiem — (Śmigalski odchodzi)
(po krótkiem milczeniu)

Hej, Perełka! — Waść mi jutro

Nie zaglądnij do blaszanki,
Bo bym Waści przypiekł grzanki.
Jutro sztukę pokaż światu:
Nie żałować, Mocium Panie,
Cynamonu i muszkatu,
I wszelkiego aromatu,
Aby było jak należy.
Masz do ryby szafran świeży
I bakalji podostatku, —
Niechże będzie dobrze, bratku.
Perełka.

Jakaż cyfra, Jaśnie Panie,
Na pośrodku stołu stanie?
Cześnik.

M. H. — M. H. — Maciej. Hanna.
W górze serca, w dole vivat —
A z konceptem wszystko wszędzie.
Perełka.

Jaśnie Panie, dobrze będzie.
(na znak odchodzi)
Cześnik (po krótkiem milczeniu, oglądając karabelę).

Długo Papkin coś nie wraca,
Rejent siedzi jak lis w jamie,
Ztąd wykurzyć ciężka praca;
Lecz wyciągnie moje ramie,
Jeśli jakie, Mocium Panie,
Korowody robić zechce.
Dyndalski.

Ba! — bo ktobądź, nie uroku,
Z Jaśnie Panem w szranki stanie,
Tego wcześnie coś w nos łechce.
Cześnik (oddając jednę a biorąc drugą karabelę).

A łechtliwej diable skóry
Ci z palestry Ichmościowie;
Nie dotrzyma żaden kroku,
Chociaż wyjdzie czasem który.
Dyndalski.

Ba!
Cześnik (dobywając szabli).

He he he! Pani Barska!
Pod Słonimem, Podhajcami,
Berdyczowem, Łomazami
Dobrze mi się wysłużyła.
Inna też to sprawa była!
Młódź acz dzielna, w boju dziarska,
Prym dawała starszym w radzie,
Tak, jak w poczet Bóg nas kładzie.
Ale teraz to się staje,
Że od kury mędrsze jaje.
(po krótkiem milczeniu)

Tęga głownia, Mocium Panie —
Lecz demeszkę przecie wolę.
(odmieniwszy szablę)

Ej, to śmiga! — jakby wrosła —
Nie jednego ona posła
Wykrzesała z kandydata:
Nie jednemu pro memoria
Gdzieś przy uchu napisała.
(machając) „Jak się wznosi, ledwie błyśnie —
Oddaj się Bogu jak świśnie!“



SCENA II.
Cześnik, Papkin.
(Dyndalski pomogłszy przepasać karabelę Cześnikowi, odchodzi we drzwi lewe)
Cześnik.

Jesteś przecie...
Papkin (kapelusz na bakier ale włosy i suknie trochę w nieładzie).

Z suchem gardłem —
Pozwól kapkę. To mi sprawa!
(nalewa sobie i pije)

Toż mu pieprzu w nos natarłem,
Aż mu urosł na trzy piędzie.
Cześnik.

Toż to teraz pływać będzie!
Papkin.

Lecz ten Rejent sztuczka żwawa
I szatańska przytem postać;
Omal, omal, żem nie musiał
Artemizy z pochew dostać;
Lecz się bałem, mówiąc szczerze,
Bo jak zwącha moje ramie,
Czart ją chyba zdzierży w mierze.
Cześnik.

Jak ten nequam ostro kłamie!
Lecz cóż Rejent? — będęż wiedzieć?
Papkin.

Przyjął grzecznie — prosił siedzieć —
Dodał wina, zieleniaka —
Cześnik (jakby do siebie).

Otruł pewnie.
Papkin.

Jakto? co to?
Cześnik.

Nie, nie.
Papkin.

Ale...
Cześnik.

I cóż dalej?
Papkin.

Otruł, mówisz?
Cześnik.

Z tą niecnotą
Niema żartu, Mocium Panie.
Papkin.

Mnie bez tego... coś tu pali.
Cześnik.

Jakże przyjął me wyzwanie?
Cóż? (milczenie) A tam co? głuchoniemy.
(Papkin osłupiały nie patrząc się, oddaje list)

Aha! z listu się dowiemy.
(czyta) Co, co, co, co! (prędko) co, co, co, co!
(postępując w największej złości ku Papkinowi za każdym krokiem krzyczy: co! jakby nie mógł słów znaleźć — Papkin cofa się aż za stolik po lewej stronie stojący)

Co! co! co! co!
Papkin.

To, to, to to.
Cześnik.

Podstolina...
Papkin (płaczliwie sens kończąc)

Nam skrewiła.
Cześnik.

Do Rejenta...
Papkin (jak wyżej).

Zabłądziła.
Cześnik.

Do Rejenta... do Rejenta?...
I chce... chce pójść...
Papkin (truchlejąc).

Za Wacława.
Cześnik.

I tyś milczał, ćmo przeklęta!...
Ale krótka będzie sprawa...
O płci zdradna! czci niewarta!
Obyś była jak ta karta
W mojem ręku teraz cała,
(mnąc list) Tak, tu...
Papkin (wpadając w mowę, na stronie).

Zpyszna by się miała!
Cześnik.

Utarłbym cię w proch z kretesem —
Ale czasu nie chcę tracić.

Do weselnej sarabandy
Muszę skrzypka im zapłacić —
Niech im zagra; a od ucha,
Aż się Rejent w kółko zwinie!
Pozna szlachcic po festynie,
Jak się panu w kaszę dmucha!
Hola ciury! Hej dworzanie!
Dalej za mną, Mocium Panie!
(wychodzi środkowemi drzwiami)



SCENA III.
Papkin, (później) Dyndalski.
Papkin.
(po długiem milczeniu krzywi się, potem macając się po brzuchu)

Tu coś boli. — O! Aj! piecze —
Ach, to wino! takie męty!
O zbrodniarzu! O przeklęty!
Taką piękną niszczysz różę!
(Dyndalski wychodzi ze drzwi lewych)

Ach Dyndalsiu! cny człowiecze!
Ach, powiedzcie, czy być może?
Dyndalski.

Co, czy może?
Papkin.

Że ta żmija,
Ten w Rejenta czart wcielony,
Dziś trucizną mnie zabija?
Dyndalski.

Ej, gdzie znowu!
Papkin.

Nie wierzycie?
Dyndalski.

Ktoby się tam i łakomił
Na Waszmości nędzne życie!
Papkin.

Nic nie będzie zatem złego?
Dyndalski.

Ej, nie.
Papkin.

Cześnik mówił przecie...
Dyndalski.

Ha, to znowu co innego.
Jaśnie Panu wszystko w świecie
Tak jest znane, jakby komu,
Mój paniczu, w własnym domu.
Otruł! — proszę — co za psota!
Papkin.

Jakaż wasza teraz rada?
Robić, począć co wypada?
Dyndalski.

Ha! (zażywa) Po księdza posłać trzeba —
(wchodząc we drzwi środkowe)

Proszę, proszę, to niecnota!



SCENA IV.
Papkin (rzucając się na krzesło).

Umrzeć, umrzeć, wielkie nieba!
(po krótkiem milczeniu)

Lecz gdzież była moja głowa!
Jam go beształ, mieszał z błotem,
On traktament miał dać potem;
I ten pośpiech jego wielki,
Z jakim wziął się do butelki,
Z jakim nalał lampkę całą,
Jeszcze że mi było mało! —
Tak, połknąłem, mam truciznę,
Już się z tego nie wyśliznę,
Więc testament mój ułożę —
(z płaczem nieprzesadzonym)

Potem pogrzeb swój zapłacę —
Potem — Requiescat in pace.
(Papkin ocierając często z łez oczy, pisze czas jakiś)



SCENA V.
Papkin, Cześnik, Dyndalski.
Cześnik.

Hola, hola, nie tak zrobię —
Wszystko to są z mydła bańki —

Lepszą zemstę przysposobię —
Ale trzeba zażyć z mańki. —
Bylem syna dostał w siatkę,
Mam na niego dobrą klatkę;
A tatulem się nie straszę,
Potem o tem — (do Papkina)
Puszczaj Wasze.
Papkin (nie oglądając się).

Ja testament teraz piszę.
Cześnik.

Niechże o tem już nie słyszę,
Bo do czubków odwieść każę.
Papkin (wstając).

Czy tak? — (do siebie) Zaraz legat zmażę.
(Papkin przenosi się do stolika po lewej stronie będącego)
Cześnik (do Dyndalskiego).

Siadaj Waść tu — zmaczaj pióro,
Będziesz pisał po mem słowie.
Dyndalski.

Stawiam tytle nie zbyt skoro.
Cześnik.

Właśnie babskiej trzeba ręki —
Życie w zakład, gaszka złowię —
Dobrze będzie.
Dyndalski.
(usiadłszy bokiem do widzów naprzeciwko Cześnika i wkładając okulary).

Bogu dzięki!
Cześnik.

Teraz trzeba pisać właśnie,
Jakby Klara do Wacława.
Dyndalski.

O! o!
Cześnik.

No cóż: O, o — ?
Dyndalski (podnosząc się).

Jaśnie
Panie, wszak to despekt dla niej.
Cześnik.

Co się Waszeć o to pyta.
Maczaj pióro — pisz i kwita.
(Dyndalski siada wyprostowany na brzeżku krzesła i macza pióro — Papkin w ciągu tej sceny pisze — czasem wstaje — przechodzi się w głębi — macza pióro u stolika, przy którym Cześnik siedzi — znowu siada — ciągle płacząc, wszakże bez przesady)
Cześnik (po krótkiem myśleniu).

Tylko że to, Mocium Panie,
Aby udać, trzeba sztuki,
Owe brednie, banialuki,
To miłośne świergotanie — (myśli)
Jak tu zacząć, Mocium Panie.
Dyndalski (podnosząc się).

Cnym afektem ulubiony...
Cześnik.

O... o... o... o!... Jak od żony —
A tu trzeba pół, ćwierć słowa,
Ni tak, ni siak — niby owa:

„I chciałabym i boję się“
O! — już wiesz — no! — na tem sztuka...
Lecz nie Waści w tem nauka.
Pisz Waść: (nuci)) zaraz, (nuci)
(dyktując) Bardzo proszę. —
(pokazując palcem na pismo)

Co to jest?
Dyndalski.
(podnosząc się — jak to za każdą razą kiedy mówi do Cześnika).

B.
Cześnik.

To?
Dyndalski.

B duże —
A capite, Jaśnie Panie.
Cześnik (przez stół patrząc).

B? — to, kreska — gdzież dwa brzuszki?
Dyndalski.

Jeden w spodzie, drugi w górze.
Cześnik (dostając okularów).

Cóż u czarta! (bierze papier)
Tać jest — duże —
(tu Papkin nachyla się przez Cześnika chcąc zmaczać pióro, ten go odtrąca mówiąc co niżej, potem prowadzi oczyma aż na miejsce)

Czy go!...
(Papkin odtrącony odchodzi: przystępując z tyłu do stolika, stąpa na nogę Dyndalskiemu)
Dyndalski.

Ta, bo!...
Cześnik (przypatrując się pismu).

B, B duże.
Kto pomyśli, może zgadnie.
No, no — pisz Waść — a dokładnie.
(dyktuje) Bardzo proszę... Mocium Panie...
Mocium Panie... me wezwanie...
Mocium Panie... wziąść w sposobie,
Mocium Panie, wziąść w sposobie,
Jako ufność ku osobie...
Mocium Panie, Waszmość Pana;
Która lubo mało znana,
Która lubo mało znana...
(pokazując palcem) Cóż to jest?
Dyndalski (podnosząc się).

Żyd, Jaśnie Panie,
Lecz w literę go przerobię.
Cześnik.

Jak mi jeszcze kropla skapie,
To cię trzepnę tak po łapie,
Aż proformę wspomnisz sobie. —
Czytaj Waść —
(Dyndalski obciera pot aż po karku)

No! Jak tam było?
Dyndalski (czyta).

Bardzo proszę Mocium Panie
Mocium Panie me wezwanie
Mocium Panie wziąść w sposobie
Mocium...
Cześnik (wyrywa i drze papier).

Niech cię czarci chwycą

Z taką pustą mózgownicą!
„Mocium Panie“ cymbał pisze!
Dyndalski.

Jaśnie Pana własne słowo.
Cześnik.

Milcz Waść! — Przepisz to de novo.
„Mocium Panie“ opuść wszędzie.
Dyndalski (chcąc zbierać kawałki).

Z tych kawałków trudno będzie.
Cześnik.

Pisz de novo — pisz, powiadam, —
Mozgu we łbie za trzy grosze!
Siadaj! — siadaj mówię. —
Dyndalski.

Siadam.
Cześnik.

I powtarzaj. (dyktuje) Bardzo proszę,
Moć... (zatyka sobie usta reką)
Dyndalski (powtarzając napisane).

Moć.
Cześnik (zrywając się).

Co, Moć? cóż Moć znaczy? —
Z tym hebesem nie pomoże;
Trzeba zrobić to inaczej. —
Nawet lepiej będzie może,
Gdy wyprawię doń pachole
Z ustną prośbą. — Tak, tak wolę, —
Słuchaj. — Idź mi... Ależ, ale!

Rejentowicz od nikogo
Nie jest u mnie znany wcale.
Papkin (obojętnie).

Wszyscy go tu poznać mogą —
Wszak był rano.
Cześnik.

Co? ów młody?
Komisarzem co się mienił?
Papkin.

Nieinaczej.
Cześnik.

Na me szkody
W me komnaty ćwik się wkrada,
A ten milczy! nie powiada!
Papkin (obojętnie).

Abym milczał, dał to złoto.
Cześnik (biorąc się za głowę).

O dla Boga! Ty niecnoto!
Papkin.

Kto już na pół w grobie stoi,
Twego gniewu się nie boi. —
(rzucając sakiewkę na ziemię)

Cóż ten kruszec w takiej porze!
Cześnik.

Milcz mi Wasze!
Papkin.

Któż go ceni!
Na cóż mi się przydać może?
(kiedy Dyndalski chce podnieść sakiewkę, Papkin go uprzedza — kończąc mowę)

Chyba tylko do kieszeni.
Cześnik.

Cicho, cicho, bez hałasu,
Teraz na to niema czasu —
Ale jakem szlachcic prawy,
Zdasz mi poczet z twojej sprawy. —
(do Dyndalskiego)

Wasze idź mi — wypraw Rózię,
Niech do Milczka wkraść się stara,
Niech młodemu Wacławowi,
Paniczowi — no, wiesz? — powie,
Że go prosi panna Klara,
By nie mówiąc nic nikomu,
Chciał na chwilę przyjść łaskawie —
Aby nie był wżdy w obawie,
Bo Cześnika niema w domu.
No, rozumiesz?
Dyndalski.

Dokumentnie.
Cześnik.

Sam tymczasem zwiń się skrzętnie:
Kilku ludzi u wyłomu
Postaw w krzakach. — Jeno nogą
Gaszek będzie za granicą,
Łapes capes — niech go chwycą;
A pójść nie chce — związać mogą. —
Dyndalski.

Ależ despekt, Jaśnie Panie,
Tak postąpić jakby z ciurą.
Cześnik.

Wasze byłeś, jesteś rurą. —
Jak rozkażę, tak się stanie. — (chce odejść)
Papkin (zastępując drogę).

Cześniku.
Cześnik.

Cóż?
Papkin (podając pióro).

Jako świadek.
Cześnik.

Idź do kata! (odchodzi z Dyndalskim we drzwi środkowe)
Papkin (sam — powtarzając).

Idź do kata —
Wdzięczność ludzi, wielkość świata —
Każdy siebie ma na względzie,
A drugiego za narzędzie. —
Póki dobre — cacko, złoto;
Jak zepsute — ruszaj w błoto.



SCENA VI.
Papkin, Klara (ze drzwi prawych).
Papkin.

O mych myśli ty Bogini!
O ty jedna litościwa!
Pasmo życia jad przerywa,

Ale serce jakby w skrzyni
Miłość ktobie zawsze kryje.
Klara.

Cóż się stało?
Papkin.

Już nie żyję. —
Byłbym przywiózł krokodyla, —
Byłbym zyskał twoją rękę;
Lecz ostatnia przyszła chwila,
Dziś rycerską kończę mekę.
Klara (na stronie).

Stracił zmysły do ostatka.
Papkin.

Ten testament wręczę tobie:
Racz posłuchać jakby matka
I zapłakać na mym grobie.
(czyta łzy często obcierając)

„Ja Józef Papkin syn mego ojca Jana Papkina...
(czule) Jana, Jana — Jan mu było.
(czyta) „Będąc zupełnie zdrów na ciele i umyśle, ale nie mogąc wiedzieć kiedy umrę...
Oczywiście.
„bo jestem otruty przez Rejenta Milczka w lampce wina...
W lampce wina.
„Robię ten testament czyli ostatnie rozporządzenie mojego ruchomego i nieruchomego majątku.
„Nieruchomym rozporządzić nie mogę, bo żadnego nie mam...
Nie mogę.
„Ruchomości zaś, tak rozdaję. — Tej, którąm zawsze

kochał, czcił, szanował i ubóstwiał, JW-ej Klarze Raptusiewiczównie, Starościance Zakroczymskiej daruję angielską gitarę i rzadką kollekcyą motyli, będącą teraz w zastawie. — Artemizę“...
Cześnikowi dać ją chciałem,
Ale teraz przemazałem.
 „Artemizę dostanie najdzielniejszy rycerz w Europie, pod warunkiem, aby pomnik postawił na mym grobie. — Z resztą ruchomości chcę być pochowany. — (ociera łzy) „JW. Cześnika zaś i JW. Starościankę, jako egzekutorów testamentu suplikuję, aby moich wszystkich długów, jakie się tylko pokażą, nie płacili gdyż chcę przez to braciom moim różnego stanu i wyznania zostawić po sobie pamiątkę. — Józef Papkin.“
Józef Papkin incognito —
Na tytuły miejsca niema —
Weź więc — i co tu wyryto,
Niech twa pamięć wiecznie trzyma.



SCENA VII.
Papkin, Klara, Wacław (ze drzwi lewych).
Wacław.

Klaro, Klaro, co się dzieje!
Los nas ściga nazbyt srogo —
Wszystkie drogie nam nadzieje
W jednej chwili przepaść mogą.
Klara.

Mów ostrożnie.
Wacław (spojrzawszy na Papkina).

Zapłacony. —
Podstolina w naszym domu —
Bo plan Ojca niewzruszony
Ją zaślubić mnie przymusza.
Klara.

Przebóg!
Wacław.

A ta podła dusza,
Bez litości i bez sromu,
Niezważając me wyznania,
Jego woli ucho skłania.
Klara.

Ach Wacławie, nie mam władzy
Mówić, radzić w tej potrzebie,
Bo truchleję tu o ciebie. —
Ach, ty nie znasz mego stryja!
W porywczości nie ma granic.
Wacław.

Nie lękaj się nadaremnie:
Komisarza wszak zna we mnie.
Papkin (obojętnie)

O, komisarz teraz za nic.
Wacław.

Więc zdradziłeś?...
Papkin.

Powiedziałem.
Wacław.

A niegodny!...
Klara (wstrzymując go).

O mój drogi,
Nie powiększaj mojej trwogi.
Wacław.

Niech przynajmniej go ukarzę.
Klara.

Śmierć zadajesz twojej Klarze.
Papkin.

Kto już w grobie jedną nogą,
Na tym groźby nic nie mogą.
Wacław.

Co on mówi?
Klara.

Próżna zwada —
Uchodź, uchodź, nie trać chwili.
Papkin.

O, i moja taka rada,
Bo się właśnie Cześnik sili
Zwabić cię tu w swoje szpony —
Poczt hajduków rozstawiony
Chwyci, zwiąże cię w potrzebie.
Klara.

Jeszcze mało to dla ciebie!
Wacław.

Lecz jak będzie?
Klara (w trwodze).

Dziś napiszę.
Wacław.

Dziś wieczorem...
Klara.

Hałas słyszę...
Wacław.

To com mówił...
Klara (prosząc).

Potem, potem.
Wacław (idąc ku drzwiom lewym).

Idę teraz, lecz z powrotem.



SCENA VIII.
Klara, Papkin, Wacław, Cześnik, Dyndalski, Hajduki
(z różnych stron).
Cześnik (zastępując we drzwiach lewych).

Hola! hola! Mocium Panie! —
Objechałem jak bartnika.
Wacław.

I cóż złego mi się stanie?
Widzę dużo przeciwnika,
Lecz nie myślcie, że się boję. —
(do Cześnika) Jeśliś zbójca — masz mnie, stoję,
Ale jeśliś człowiek prawy,
Jaką taką daj szablinę —
W Bogu wiara, że nie zginę.
Cześnik.

Lubię chłopcze, żeś mi żwawy —
Lecz nie o tem teraz mowa,

Daj więc baczność na me słowa.
Rejent wykradł narzeczonę
I chce tobie dać za żonę;
Miałby tryumf w tym sposobie,
Lecz ja umiem radzić sobie —
Lub do turmy pójdziesz na dno,
Gdzie, że siedzisz ciężko zgadną,
Albo — rękę oddasz Klarze. —
A jeżeli Starościanka
Pójść nie zechce do ołtarza,
Jest tu druga jej bratanka,
Tej za ciebie pójść rozkażę. —
Tobie żonka jakby Nimfa,
Podstolinie grochowianka,
Rejentowi tęga fimfa,
A mnie zemsta doskonała —
Tak się skończy sprawa cała.
(milczenie)
Wacław.

Ale...
Cześnik.

Tutaj niema: ale.
Wacław.

Zaraz...
Cześnik.

Zaraz, albo wcale.
Wacław (do Klary).

Mamyż wierzyć?
Klara.

Ha, to wierzmy —
(do Cześnika)
Ślub brać dziś?
Cześnik.

Dziś.
(Klara obracając się ku Wacławowi, jakby o odpowiedź)
Wacław.

Ha, więc bierzmy.
Cześnik.

Zatem rękę daj dziewicy —
Nie od tego widzę ona. —
Pleban czeka już w kaplicy —
Dalej żwawo. (na stronie) Rejent skona.
(odchodząc do kaplicy)
Papkin (testament w ręku).

O fortuno tygrysico!
I trucizna, i wesele —
To za wiele! to za wiele!
(odchodzi do kaplicy)



SCENA IX.
Dyndalski
(zbierając kawałki swojego pisma).

Jak co sobie ubrda w głowie,
To i klinem nie wybije.
Żebym pisał co się zowie,
Jak już długo z Bogiem żyję,
Tegom jeszcze nie powiedział;
Grzechem prezumpcya taka —

Ale jednak radbym wiedział,
Czemum dzisiaj zszedł na żaka. —
Co on sobie — tylko proszę —
Mógł do tego B upatrzyć?
Co nie staje tej literze?
Czy brak w kształcie, czy brak w mierze?
Ot, krzyż Pański, a ja znoszę.
(siada i składa kawałki).



SCENA X.
Dyndalski, Rejent.
(Rejent wchodzi oglądając się na wszystkie strony)
Rejent
(kładąc rękę na ramieniu Dyndalskiego, który go nie widział).

Dobry wieczór Panie bracie.
Cóż to, dżumę w zamku macie?
Żywej duszy. — Niema komu
Odpowiedzieć: pan czy w domu.
Dyndalski.

Jest do usług.
Rejent.

Rzecz ciekawa:
Cześnik wyzwał mnie na rękę:
Acz nie moja to zabawa,
Rzekłem jednak: wola nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.

I wyszedłem, i czekałem;
Tak, czekałem nadaremnie.
Może wróżył zbyt zuchwale,
Że mu Rejent nie dotrzyma;
Ale Rejent był na dziale,
Zucha tylko jeszcze niema.
Dyndalski.

Ej, łaskawy mój Rejencie,
Nie wyzywaj go na cięcie,
Bo jak machnie po pętlicach,
Zdywiduje, jak Bóg Bogiem.
Głosy (w kaplicy).

Wiwat! wiwat! państwo młodzi!
Rejent.

Któż wesele tu obchodzi
Dyndalski.

Rejentowicz.
Rejent (jak oparzony).

Być nie może!
Cześnik (za sceną).

Hej Dyndalski! tam do czarta!
Okulbaczyć mi dzianeta!
(wychodząc) Już kaducznie przeszła czwarta.



SCENA XI.
Rejent, Cześnik.
(Cześnik przyszedłszy na przód sceny, postrzega Rejenta — staje jak wryty — Rejent kłania się nizko — czas milczenia — oko w oko patrzą — Cześnik chwyta za szablę, toż samo i Rejent — czas jakiś zastanowienia — Cześnik zdaje się walczyć z sobą — Dyndalski wybiega do kaplicy.)
Cześnik (na stronie).

Nie wodź mnie na pokuszenie,
Ojców moich wielki Boże!
Wszak gdy wstąpił w progi moje,
Włos mu z głowy spaść nie może. —
(Odpasuje i rzuca karabelę na stół — Rejent zawiesza czapkę na rękojeści swojej szabli)

Czegoż żądasz?
Rejent.

Mego syna.
Cześnik.

Ha! ha! roskosz mi jedyna!
Będziesz zadość miał z tej strony —
Ale z żoną, czy bez żony?
Rejent (wstrzymując się).

To... za wiele...
Cześnik.

Co za wiele? —
Tyś mi ukradł moję wdowę,
By ją zmienić na synowę —
Jam zatrzymał twego syna,

By mu sprawić tu wesele —
Masz więc byka za indyka.



SCENA XII.
Ciż sami, Klara, Wacław, Papkin, Dyndalski, Dworzanie, Kobiety, (wszyscy z bukietami wychodzą z kaplicy).
Wacław.

Ach mój Ojcze!
Klara.

Ach mój Stryju,
Niech się skończy ta zawiłość!
Wacław (klękając).

Przebacz Ojcze i wzajemną
Pobłogosław naszę miłość.
Rejent.

Wstań serdeńko i chodź ze mną.



SCENA XIII.
Ciż sami, Podstolina.
Podstolina.

Mamże wierzyć co się dzieje!
Wacław z Klarą —
Rejent (na stronie).

Oszaleję!
Podstolina.

Tak jest, wierzę, już się stało —
Więc wam powiem — i niemało.
Chciałam za mąż pójść czem prędzej,
By nie zostać całkiem w nędzy —
Ów majątek zapisany,
Na czas tylko był mi dany;
A w istotnym wiecznym darze,
Dziś przypada szczęsnej Klarze.
Rejent (na stronie)

Dwa majątki — kąsek gładki —
Coś stryjowi żal tej gratki.
Cześnik (na stronie)

Zamieniał stryjek
Na siekierkę kijek.
Podstolina.

Ale przez to dziś nie tracę;
U Rejenta sto tysięcy.
Klara.

Nie — ja z mego te zapłacę.
(Podstolina przechodzi na prawą stronę)

(do Rejenta) Nie opieraj się już więcej,
Swego gniewu zwalcz ostatki,
Pobłogosław twoje dziatki. —
(Klęka z Wacławem, któremu podaje prawą rękę —)
Rejent.

Niech się dzieje wola nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.
(daje krzyżyk i podnosi klęczących).
Papkin (do Wacława[1]).

Mogę przestać na twem słowie?
Ręczysz pewnie za me zdrowie?
(na znak potakujący)

(do Cześnika)
Teraz wzywam Waszmość Pana!
Każ nam przynieść roztruchana,
Niech nam zagrzmią i fanfary,
Wypijemy pierwszej pary!
(przechodzi na lewą stronę i drze testament)
Cześnik.

Niechże będzie dziś wesele,
Równie w sercach jak i w dziele —
(podając rękę Rejentowi)

Mocium Panie, z nami zgoda.
(Rejent przyjmuje rękę z niskim ukłonem)
Wszyscy.

Zgoda! zgoda!
(Wacław wstąpiwszy we środek tak, że Klara po jego prawej podaje rękę Cześnikowi, on zaś ojcu po lewej, i posuwając się na przód sceny)
Wacław.

Tak jest, zgoda,
A Bóg wtedy rękę poda.

Czytaj dalej: Zemsta - Akt I - Aleksander Fredro