Miasto pode mną... Tu oko uderza
Na tle dachówek jakaś biała ściana,
Starej kaplicy kopuła blaszana,
A ówdzie prosta Świętojańska wieża.
Tam popękany mur cegły wyszczerza,
Przy murze ciemny sad i murowana
Brama — a nad tem droga wyzłacana
Słońcem, wiodąca w błękitów bezbrzeża.
A tam pod miasto przyszedł bór, dziewicze
Głębie swej puszczy, jak serce, otworzył —
I oto w gajach świętych płoną znicze,
Dym się na ziemi, jak obłok, położył
I wstał, i urósł, jak kościelna wieża,
I poszedł w jasnych błękitów bezbrzeża...