I wnet umilkła - a łódź jak pantera
Skoczyła ku niej w nurt zielonej rzeki
I na grzbiet wzięła, by nieść w kraj daleki!
I westchnął żagiel... Zorza z chmur wyziera -
A ona kształty wciąż inne przybiera
Tych wszystkich, którem ukochał na wieki!
Widzę ich piersi, usta i powieki,
Każda z nich milcząc ożywa - umiera!
Lecz łódź, zielone zostawując pręgi,
Pędzi i w same pędzi widnokręgi,
Wciąż mniej ruchliwa i widoczna oku,
Aż, potrąciwszy o rąbek obłoku,
Dotknęła niebios drżącego zwierciadła
I wbiegła w błękit i, jak ptak, przepadła!