Bóg dał twej lirze wdzięk jakiś niewieści,
Jakiś w niej zapach rozlał marzycielski,
Co rozserdecznia i smęci i pieści,
Sielski pieśniarzu, skowronku ty sielski.
I tak cię widzę zawsze, jak rolnika —
Śród niw szerokich, śród sosnowych borów;
Duch cię natury północnej przenika,
Żeś pełny dźwięków jej, woni, kolorów.
Ani ci gajów potrzeba oliwnych
Ni cytrynowych ci lasów potrzeba,
Ni mórz Italii szafirów przedziwnych
Ani przedziwnych szafirów jej nieba.
Kochasz te proste i ciche równiny,
Oblane słońca łagodnym promieniem —
Brzozowe gaje — zieleń łąk — bór siny
I te pochyłe wierzby nad strumieniem.
A jednak ciasne ci widać te ramy,
Bo nieraz skrzydłem spragnionego ducha
W dalekich światów płyniesz panoramy,
Gdzie ryczą morza i wulkan wybucha.
Ku brzegom Indii przez świata trzy części
Na portugalskich uchodzisz okrętach,
Gdzie Adamastor grzmi, gdzie oręż chrzęści,
Gdzie słońce gore we krwi i diamentach.
Lecz oto z Indii, gdzie palmowa trzcina,
Rozkwita w słodkiem śpiewaniu kolibrów:
Biegniesz anielskiej pieśni Lamartine'a
Słuchać — i znowu prowanckich felibrów.
A potem w ciemną duszę Baudelaire'a
(Któremu różne dziś tu syczą płazy)
Patrzysz jak w otchłań: i ból cię rozdziera
I szał unosi marzeń i ekstazy.
Lecz chociaż duszą spragnioną obszarów
Lubisz ulatać w egzotyczne światy,
Kędy w wybuchu południowych żarów
Tęczowej myśli rozkwitają kwiaty;
Choć łono twoje, pragnąc żywej wody —
Nie trafi pewnie na studnię pomocną
Tu — śród lodowej północnej przyrody,
Ale ty kochasz naturę północną.
Kiedy skowronek leci ponad łany,
Choć pozostaje śród nieba swej wioski:
Może tam z wyżyn jaki kraj nieznany,
Widzi, malowny w las pomarańcz włoski.
Tak ty, choć roisz tęczowe krainy,
Zostajesz wiecznie zbratany z swem siołem:
I pieśń twa pieśnią jest owej ptaszyny,
A szara północ jest twoim kościołem.