Nie chciałbym żyć na ziemi, gdzie nie masz cierpienia,
Bo cierpienie jest wielkie, cierpienie jest święte;
Ono imię nadaje rzeczom bez imienia
I w duszy nam Sezamy odkrywa zaklęte.
I gdyby mi otwarto edenowe wrota,
Może bym pełny trwogi znowu je zatrzasnął,
Że nazbyt jest promienną ta promienność złota
I żebym w jej błękitach nazbyt słodko zasnął.
Niech mi duszę głód wieczny ogniem swym rozpala,
Niech u rozwartych niebios stoję wiecznie progu:
Niech mię nieustających ułud pieści fala,
Niechaj nienasycony idę wciąż ku Bogu.
Bo wielką jest cierpienia mądrość nieśmiertelna,
Świętą jest rozczarowań gorzka umiejętność;
Co urasta w bezmiary; głąb nieskazitelna,
W której lśni lodowato boska obojętność.
Jednako obojętnie własne męki znoszę
I cudze — i tak dziwnie do cierpień nawykłem,
Że mi samo cierpienie zmienia się w rozkosze
I że co cierpię — wszystko małem jest i nikłem!