Pojednani

Po dziennej pracy, letnim wieczorem,
Drużyna żeńców wesoła,
Wraca ze śmiechem, śpiewem i gwarem
Kwiecistą łąką do sioła.

I za drużyną smutny, samotny,
Idzie Jaś z głową zwieszoną,
Czasem wzrok rzuci tęskny, markotny
Na swą Magdusię kochaną,

Ona dla niego tak dobrą była
Lecz dziś się o coś zgniewała,
Cały dzień innych chłopców wabiła,
Na niego ani spojrzała.

I zerwał Janek stokrotkę małą,
I skubiąc piórka z niej — wróży:
„Moja — nie moja“ — z uwagą całą,
Co wyrwie piórko, powtórzy.

Magdusia widząc, co Janek wróżył,
Poza drużyną została,
„Moja“, — gdy Janek wróżąc powtórzył,
„Kto twoja, Janku?“ — spytała.

I spojrzał Janek, przy nim Magdusia,
— „Kto twoja?“ — cicho spytała,
Rzekł jej: — „Twe Magduś, czarne oczusia,
A czy dziś na mnie spojrzała?

Tyś moja, Magduś, moja jedyna,
Jabym nie mógł żyć bez ciebie,
Tyś ma najdroższa w świecie dziewczyna,
Jedna, jak jeden Bóg w niebie.“

Magdzia spłonęła wstydem kochanki,
I tak do Janka szepnęła:
— „Czemuż dziś rano śmiał się do Hanki?
Czemu? jakby ja nie była?“

„Przebacz, mi Magduś, ja niewiedziałem,
Żebym tem ciebie pogniewał,
Cały dzień dzisiaj za to cierpiałem,
Smutek mi serce rozrywał.“

— „Ja ci przebaczam, a ty mnie Janku?
Bo choć do innych się śmiałam,
Ciebie na myśli miałam, kochanku,
W sercu, za tobą płakałam.“

Czytaj dalej: Jestem Polakiem, polską mam duszę - Antoni Kucharczyk