Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tej nocy sen opadł na mnie niczym całun

z wilgotnej skały.

Zbyt ciężki, by unieść powieki,

zbyt gęsty, by znaleźć oddech.

Rzeczywistość była tylko pęknięciem w murze,

przez które sączył się mrok.


Przeszył mnie głos,

jak wiatr hulający w ruinach opactwa.

Szeptał w nawie mojej czaszki imię tej,

której proch dawno już ostygł.


I wtedy stanęłaś w drzwiach

wykutych z zastygłego cienia,

blada, jakbyś piła tylko światło

martwego księżyca.

Mówiłaś językiem dzwonu bez serca,


Rano, gdy pisałam,

litery same układały się w modlitwę,

której nikt nie wysłucha.

Czułam, że każde słowo

jest jak cierń wyrwany

z relikwiarza bólu - święty i raniący.

A każde wspomnienie —

to bluszcz, co wrasta w szczeliny grobowca

rozsadzając go powoli od środka.


To cierpienie nie było ogniem,

lecz chłodną architekturą pustki.

I zapytałam w ciszy tej nawiedzonej krypty -

ile we mnie Hioba, a ile mnie w jego popiołach?


Czy Bóg jeszcze patrzy przez zakurzone witraże,

czy już tylko słucha,

jak kruszą się filary świata,

jak spadają imiona ,

które nigdy nie przestaną się śnić?


 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...