Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Nata_Kruk

To mocny i szczery tekst o początku życia, w którym cielesność spotyka się z metafizyką. Prostota i naturalność obrazów czynią go autentycznym – i właśnie dzięki temu zostaje w pamięci. a piszę to jako oczywisty laik w odczuwaniu tego co poezja ubrała w symbole.

Opublikowano

@Nata_Kruk

Twój wiersz to piękny i mocny obraz narodzin w którym są trudne i fizyczne szczegóły.

Podoba mi się ta kontrastowość - zaczyna się od bardzo prozaicznych, niemal klinicznych obserwacji ("różnie to robią", "preferują mody lub przyzwyczajenia"), żeby później przejść w coraz bardziej intymny opis tego momentu przejścia.

"Wrota do życia coraz szerzej otwarte" - połączyłaś to, co dosłowne z tym, co metaforyczne. Bardzo mi się podoba. A ten fragment o pierwszym oddechu, o cieple na brzuchu - to są te momenty, które się pamięta do końca życia, ale rzadko kto potrafi tak je ująć w słowa.

Pięknie balansujesz między tym, co medyczne, cielesne, a tym, co duchowe.

Opublikowano

Nie zawsze są rozstępy, napisałabym że geny... ale porównując siebie i siostrę... to nie są tylko geny. Na pewno duże znaczenie ma kwestia dbania o skórę przez cały czas, od początku, do kilku miesięcy po.  

Tytuł bardzo mnie zatrzymał... dlaczego po_? Czy to przez mieszanie? W takim razie słowo ród... hmm...

Słowo jest słowem, jakiś zamysł był, jest... od zawsze.

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

@violetta... :)) MY, z jaja.? Violinko..:) może za czterysta tysiący lat, może...

 

@andrew... tak, wchodzimy w to nowe.. a potem barwy tak bardzo się zmieniają, ale ale..

mamy zadanie, podtrzymać paletę kolorów..;) Dziękuję.

 

@Annna2... ano tak, to małe i to wielkie... :)   @lena2_... cieszę się, że właśnie ona.. :)

 

@Alicja_Wysocka ... Ala, nie chciałam Cię "uszkodzić"... ;)

 

@Natuskaa...  to, co piszesz... geny, dbanie o skórę, to wszystko prawda i...

mógłby to być temat na oddzielny wiersz, ale raczej temat nie dla mnie.
Tytuł...  to celowy zabieg, jak i układ niektórych słów, żeby.. nieco.. poszerzyć przestrzeń.
Co do mieszania... to mieszają, ci co zawsze... od wielu, wielu lat.  Dziękuję za obecność... :)

 

Dziękuję Wam za zostawione słowa.

 

@tatato... @beta_b... @Waldemar_Talar_Talar... dziękuję

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Berenika97... jestem zauroczona Twoim komentarzem.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pamięta się, to oczywiste.

Powinnam się od Ciebie i od jeszcze kilku osób, uczyć komentowania.!

Dziękuję za... balansowanie.. :)

 

 

@Jacek_Suchowicz... Jacku... dziękuję za strofkę... :)

 

wybaczam zawsze jakieś głupotki ...... :)
ciut rozwichrzone przez roztargnienie 
smutno gdy cisza z rozmysłem kłuje
ktoś się ucieszy - cóż - nie pojmuję 

ot... 
wichrzą się myśli plus wolny wybór  

 

Pozdrawiam wszystkich Gości.    
 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nato, tytuł dwuznaczny,  po-ród czyli: Ród to wszystkie osoby złączone ze sobą wspólnotą krwi, pochodzące od jednego i tego samego przodka. Podstawową komórką rodu jest rodzina, czyli para małżonków-rodziców oraz ich dzieci oraz poród jako proces rodzenia dziecka. 
Z treści wiersza można wywnioskować, że autorka zna ten proces z własnego doświadczenia. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Fajnie to napisałaś. Co do meritum, zawsze zwyczaje i systemy były silne i często silniejsze od logiki  i zdrowego rozsądku, a władza duetu Herkus - Monte była widać słaba, skoro nie potrafili podjąć decyzji sprzecznej ze zwyczajami. Tutaj przychodzi mi do głowy sytuacja, w której doniesiono szefowi Luftwaffe Goeringowi, że jeden z jego pilotów jest Żydem. Odpowiedział: w Luftwaffe, to ja decyduję, kto jest Żydem.   Pozdrawiam serdecznie
    • @w0lfy77 Ten wiersz jest bardzo poruszający. Brzmi jak zapis kogoś, kto jednocześnie chce być sam i strasznie się boi, że nikt go naprawdę nie chce. I to napięcie czuć w prawie każdym wersie.
    • @Migrena Ten wiersz jak zimowy trans. Jest bardzo intensywny, gęsty i totalnie cielesny. Nie opowiada o zimie malując pejzaże, tylko wrzuca czytelnika w środek mrozu, aż zaczyna się od tego tekstu realnie robić chłodno.
    • Zima zaciska na mnie palce - cienkie, twarde, lodowe, jakby ktoś ulepił je z kości ptaków, które zamarzły w locie. Wsuwa mi w płuca powietrze ostre jak tłuczona noc, jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni. Czuję, jak świt tłucze się o moją klatkę piersiową, jakby chciał wybić sobie wejście, zanim przymarznie od środka. Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem. Oddycham bielą, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania. Zima prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błyskawicy - widzi we mnie kości zanim ja je poczuję. Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach: obrośnięte mrozem, przykryte bezdechem, wypatrują moich dłoni - czerwonych, popękanych, jakby każde knykcie pisały zaklęcia przeciw ciepłu, jakby skóra uczyła się alfabetu zimy poprzez ból. Mróz wcina się we mnie głębiej niż lato, głębiej niż jesień, głębiej niż wszystkie pamięci: jest czysty, anatomijny, bezczelnie uczciwy. Nic nie udaje. Zima nie kłamie - rani prosto, rani w punkt, jak chirurg, który nie używa znieczulenia, bo wie, że znieczulenia są dla miękkich miesięcy. Wiatr oplata mnie jak zwierzę zrobione z noży, jak drapieżnik, który zna moje przeszłe oddechy. Próbuje mnie wypchnąć ze swojego terytorium, a potem wciąga z powrotem - jakby chciał mnie mieć w sobie na stałe, jako gorącą skazę, którą trzeba okiełznać. Wiatr rozkłada mnie na częsci jak anatom, który uczy się człowieka od zewnątrz do środka, mróz po mrozie, drżenie po drżeniu. Śnieg patrzy na mnie jak głuche bóstwo zrobione z ciszy; niczego nie oczekuje, ale wszystko zapamiętuje. Skrzypi pod stopami, skrzypi tak, jakby pod bielą poruszały się nerwy ziemi - biały impuls, wstrząs za wstrząsem, jak elektrokardiogram planety. Nos parzy, policzki drewnieją, dłonie szczypią jakby księżyc przykładał mi do skóry swoje zimne monety, płacąc za każdy gram ciepła, ktory ze mnie wyciąga. Drzewa stoją czarne i ostre, płoną odwrotnym ogniem - ogniem, który nie daje światła, tylko świadomość. Latarnie dymią zimnem. Słyszę świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową. Wchodzę w tę zimę jak w obrzęd przejścia, w alfabet, który można odczytać tylko własnym drżeniem. Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach. But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu - świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć. Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać. Wystarczy zgodzić się na zimę, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie lipcowe resztki, aż zostanie tylko cienki rysunek - pulsujący ślad na mrożonym szkle. Jestem upojony. Nie winem, nie jesiennym rozpadem, nie lipcowym ogniem - tylko białym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów kości, wyskrobuje z niego pęknięcia, a na koniec zostawia w środku błysk: zimny, chirurgiczny, prawdziwy. Śnieg migocze jakby ktoś zmielił tysiąc gwiazd i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim zniknąć. Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie - pali od środka, wypala powietrzem, aż stoję w jej ramionach niby zamarznięty, a jednak w środku płonę - cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec, choćby ryczał w niebo, nie potrafi nazwać.              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Prawda zawsze jest jakaś tam. W sensie, że nie mam pewności, czy pojęcie prawdziwości jest akurat w tym wypadku adekwatne. Wiersz może być prawdziwy, w tym sensie, że odzwierciedla stan faktyczny - faktycznie zaistniałe emocje, wydarzenia, myśli, zjawiska. Ale może być źle napisany. Nieudolnym językiem banalnymi metaforami, niedbale, chaotycznie, wtórnie. Bywają jednak teksty perfekcyjne formalnie, a jednak za nimi stoi tylko martwa estetyzacja. I bądź tu człowieku mądry.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...