Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Afrodyta wynurzająca się z morskiej piany
to oczy zwrócone ku cielesności

jego piękno
nie jest aby mają
dla mędrców Bhagavat-gity złudzeniem
dla proroków marnością

przynosi pożądanie
rodzące ból i śmierć
rozkosz wypełnioną cudami i pieśnią
olśnieni
nie zauważamy związanych rąk
spętanego językiem języka

przestajemy widzieć najważniejsze
ogromną jak ląd do którego spieszy
pianę
esencję znikomości

ta nawołuje - wyjdź mi naprzeciw
zanurz się
spłuczę twoje ślady
byś mógł na zawsze związać się
z mitem
i stać się mną

powracającym w pieśniach kochankiem
piaskiem dla piany

Opublikowano

Pianę można potraktować, jako destrukcyjny czas, obracający w niwecz piękno, a wynurzenie z piany, jako jedyny możliwy sposób na jego zachowanie, unieśmiertelnienie mitem. Nie bardzo wiem co zrobić ze związanymi rękami i spętanym językiem. Mit przecież żyje dzięki tysięcznym, kontynuatorskim językom i rękom. Być może znikomość, to dystans dzielący sacrum od profanum. Czy cielesność będąca wyidealizowaną projekcją, nie jest bezkrwistym zaprzeczeniem samej siebie ? Czy rację mają mędrcy i prorocy ? Czy z mitem można się kochać (związane ręce) ? Mam wrażenie, że idealizacja piękna, wpisanie się w pokorny rytm śladów spłukiwanych z piasku, to rezygnacja z czegoś ważnego, czegoś czego doświadczamy, gdy Afrodyta wynurza się z naszej własnej łazienki, a ręce...już same wiedzą do czego służą :)
Do zastanowienia.

Opublikowano

Kryszna w Bhagavad-gicie mówi, że ten świat jest duhkhalayam aśaśvatam - pełen cierpień i tymczasowy. Problem w tym, że my nie chcemy umierać i nie chcemy cierpieć, jednak każdy kto ma ciało musi doświadczać cierpień i śmierci. Dlatego bona fide postawmy na duszę, ciału oddając skromną rolę zmaterializowanej pułapki, w którą owa bidulka jest pochwycona. Do pełni szczęścia wystarczy (bagatela!) konsekwentnie ignorować pułapkę i w żadnym razie nie utożsamiać się z nią ;)
I wszystko byłoby proste, a tu masz – Afrodyta!! Na dodatek ucieleśnienie piękna, pożądania, miłości i płodności! - A po co? I skąd wzięła się ona? - Hezjod wiedział, i powiedział :))

Mimo związanych rąk, spętanego językiem języka, mimo oślepienia w bezpowrotnej pieni - oddaję głos Afrodycie – zmysłowemu oczarowaniu, któremu każdy drań poddać się musi :))!

Ach! Gratuluję!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Niestety, już na wstępie utknąłem, jak kot między sztachetami i konieczna jest konsultacja z tłumaczem, co by na polski mi przełożył tę frazę, zważywszy, że chodzi o Afrodytę, a potem raptownie "jego piękno..." - cóż, autor z pewnością wie, co napisał, czego niestety nie może powiedzieć czytelnik, wAlnięty obuchem hermetycznej pandory...

"jego piękno
nie jest aby mają
dla mędrców Bhagavat-gity złudzeniem
dla proroków marnością"

Nadużywanie kursywy jawi się teraz nieco manierycznie u poetów, a nie ma żadnego uzasadnienia. Autor chciał na coś zwrócić uwagę, ale nie wiem sam na co.
Kiedy zastanowię się nad tym, że pożądanie przynosi ból i śmierć, to prawdopodobnie nie wiem , co to jest pożądanie, ale to oczywiście szczegół nieuctwa czytelniczego, czyli mojego, żeby było wszystko jasne.
Język spętany językiem zaraz mi się z bacą kojarzy, jak zawiązywał rosówką pasterskie ciżemki. To tak, jakby chciał powiedzieć, "ukłułem się własnym ukłuciem", co kojarzy się z maślaną maślanką.

Nieprzypadkowa i zupełnie zbyteczna wydaje się inwersja w tym oto fragmencie:

"przestajemy widzieć najważniejsze
ogromną jak ląd do którego spieszy
pianę
esencję znikomości"

A teraz resume. Udziwnienia powodują pewną zupełnie nie zamierzoną rolę. Przeszkadzają czytać i irytują swoim dziwactwem udziwnienia. Gdybym miał do tego podejść przez kuchnię, to wygląda mi to na bicie piany biszkoptowej... przez kobietę, oczekującą "kochanka z piaskiem w zębach".
Pociągając dalej wątek Doroty, dorzucę jeszcze: och, bez gratulacji... - raczej z kondolencjami, bo wiersz umarł już zaraz po tytule. Pozdrawiam :)
Opublikowano

Jeżeli pożądanie, to zbliżenie, potem zygota(nie mylić ze zgryzotą... ), a potem tępy ból, dorastanie i w efekcie śmierć, to przestaję się szprycować viagrą, jeno wzmocnię moją wdowią spiralę tytanową... haha. Afrodyta ma tutaj symbolizować śmierć? Nic z tego nie rozumiem. To przypomina łańcuszek do św.Antoniego i u mnie niestety nie ma co szukać. Tą zagadka powinni się zająć specjaliści od enigmy, a nie zagoniony czytelnik z orga. Niestety bez pozdrowień, bez gratulacji, bez zauroczenia. Zupełnie już Czarna Dama.

Opublikowano

Panie Jacku...zwykły czytelnik...niestety nie "kupi"i nie "rozbierze"...twórczości w tak zagmatwanym wydaniu....Natomiast "elitarnych "..czytelników jest tylu...że "głodny" Pan będzie chodził i w klapkach...Podziwiam jedynie ,za stworzenie tego wiersza....naprawdę...-pozdrawiam serdecznie:)-Henryk

Opublikowano

Pieśń zatracenia, wyznanie rozczarowania, mam nadzieję, że nie "cynika".
Konstrukcje gramatyczne wzorowane na dowodach filozofów; do połowy wiersza - potem dominuje żywioł lirycznego wyznania; stąd pozorne nielogiczności, zwłaszcza brak widocznego związku gramatycznego podmiotów cząstki pierwszej i kolejnej. Ale to wszystko jest logiczne.
"jego" - ciała; "maja" - czy z portretu Goyi; razem to pytanie: czy Maja nie jest wcieleniem Afrodyty?
Dalej jest klasyczny katalog "otumanienia", tu rozumianego jako skutek "cielesności" (co dziwne; zazwyczaj mówimy bowiem o odurzeniu emocjonalnym, idealistycznym; cielesność kojarzona jest ze sferą poddającą się kontroli, bywającą grą; podejrzewać można zatem, że spora część wiersza opisuje coś w rodzaju spowiedzi zniedołężniałego na starość Casanovy). Morał zatem byłby taki: jeśli zapomnisz o pięknie jako idei (piękno i dobro - klasyczne, "piękno zachwycające do pracy" - u Norwida), pochłonie cię piana, staniesz się piaskiem, podnóżkiem dla mitu, złudzenia czy też marności.
Staniesz się "powracającym w pieśniach kochankiem". Tylko: kto napisze ową pieśń?
Pozdrawiam

Jacku, trudność polega na tym, że ja dawno nie czytałem Rilkego, więc nie czuję tej dykcji dobrze - może bym skracał, może pseudonimował "ból i śmierć", choć wiersz jest w większości czysty, bez natrętnych skojarzeń topicznych. Jeden z Twoich ważnych w treści i formie.

Opublikowano

Dla Ciebie
===========

kocham Cię

jak kocha się góry i przytula własny strach
zaciska pustkę w dłoniach w myślach szuka drogi
wiatr układa pieśni rzuca drzewom pod nogi
dzisiaj dla mnie Vivaldi jutro dla Ciebie Bach

jak kocha się poranek czeka na koniec dnia
siadasz razem z Petrarką – chcesz wina mój Drogi
posiałeś już wiersze gotowe są barłogi
tulę policzek do okna słucham jak deszcz gra

opadają zmysły ciężkie jak kłosy
rzucone na zbocze obrusy w kratę
poplamione makiem pszenicy włosy

żnij żniwiarzu uderz swoją klacz batem
idzie burza na czole krople rosy
więc schrońmy się pod łopuchowym dachem

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Cielesności, znikomości, marności... splątały mi język, jak góralowi buta - wściekła rosówka. Rozkosz wypełniona cudami i pieśnią... ile bym dał, żeby to zobaczyć... Póki co, to piana mi się toczy z pyska i zgrzyta mi kochanek-piasek-piaseczny i pieśnią nawołuje... wyjdź stąd, człowieku, wyjdź, zanim do reszty się nie zapienisz. Nie mogę pojąć. Nie szkoda atramentu na takie upiaszczone Afrodyty? :) Bez minusa nie mogę stąd wyjść, bo nie usnę z żalu. :(
Opublikowano

Konrad O.
"piana" ostrzega - czas leci, życie trwa...
:)!
J.S

Tadeusz Ochocki.;
mnie też drażni - ale jeśli coś istnieje, nasze za czy przeciw nic nie zmienią, esencja pozostanie esencją a znikomość znikomością...
:)
J.S

Marek Konarski.;
ano - mędrcy i prorocy swoje a my, uwikłani w namiętności swoje;
"Afrodyta wynurzająca się z łazienki" - toż to hit!
:))!
J.S

Opublikowano

Ran Gis;
-otóż to, esencja stanów brzegowych!
podobno granica naszego ciała kończy się tam gdzie kończy się Kosmos!!
---
pozdrawiam!

J.S

Dorota Jabłońska;
- Ty oddajesz głos Afrodycie...hmmmm; od dawna to przewidywałem, że w ramach propagandy feminizmu przedmiot sztuki stanie się podmiotem i niczym posąg Galatei przemówi...czy to już koniec? koniec świata? koniec świata rodzaju mego?
:)!
J.S

PS.;
jesli Wieszcz uznał,m że puch marny (ale struwał!) nadaje się tylko do wiersza, to ja idę dalej i twierdzę, że ten puch-puszek mógłby przynajmniej okrywać nasze zmarznięte na wojnach serca - a wojna trwa i to na wszystkich frontach; bajki o pokoju jakie głosi ONZ TO TYLKO SPOSÓB na kasę! naszą kasę!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Corleone 11 A dlaczego możemy tu używać kolokwializmu? Otóż dlatego, że na tym Portalu czujemy się jak w domu;-) Serio

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      , przynajmniej ja tak mam. 
    • @leo Wygląda mi na piosenkę. Bardzo fajnie! Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • I.   Czasami nachodzi mi myśl do głowy przeznaczenie? powiedziawszy sobie, idę raz kolejny na fotel Za oknem, stado białych pól, rozrzuconych niedbale; gałęzie przybrały wystrój nagi, wręcz miejscami na miarę ludzkich dłoni surowo zaś poczynione, gdy sypią się chłodne podmuchy, a kołnierz wydaje się być wilgotny na ulicach, podstępnie kryje się cisza jak przystało, ze stylem gonią płaszcze się wzajemnie śmiech rozbrzmiewa głośniej niż zazwyczaj   Po domowym powrocie, ukojenie ciepłem koc już wita lampa świeci w kącie  wszystko znajome, przy drzwiach powódź na podłodze topi się puch przyniesiony z zewnątrz ciemność opowiada o kończących się szmerach i przekręcaniu zamków herbata w kuchni, zdążyła się zaparzyć Na co więc jeszcze czekać?   A w tym wszystkim, serca tulą się wzajemnie odnalazłszy coś więcej   szyldy zapraszają na poranną kawę para z ust wyznacznikiem dróg byle zabrać rękawiczki, czapkę szalik   tak bym powiedział o tym, gdyby prawdą było: “Przyjdzie gwiazda pierwsza, ujrzymy się przy stole, powiem Ci co nie co, Ty mi to samo odpowiesz”   II.   znowu wyczekane zachmurzenie wczorajsze kałuże stoją nam na drodze pierwszy listek strzęk po głosie   gdzie się jest w nadzwyczajny dzień marcowy? pogoda jedynie w zakłopotanie wprowadza niby zima jednak już nie zupełnie inny obraz ukazuje kartka z kalendarza w takim razie w kwietniu się ujrzymy maju maj kwiatów czar   co znaczy przebiśnieg? co znaczy zmiana? odmieniona kartka, oddana porada odejście przygotowanie na zdarzenie nadchodzące ja w tym wszystkim? taki obraz mój na wiosnę?   III.   wielu rzeczy nie powiedziałem głównie dlatego, że zapomniałem pobudka o czternastej haczyk w tym, że jasno jest od czwartej   biurko lśni od odbitego słońca wiecznie to samo zaproszenie Miejscowe szlaki, choć znam, odkryć chcą być raz kolejny tutejsze owocowe drzewa malin stosy   Jakżeby się nie zadurzyć w dobrobycie? Chciałbym odpornym być na ciepła życie tonąc w swej koszulce pląsam w pokoju czując podmuch wiatraka marząc o byciu na szczycie   opieram się na ekstazie tkwiąc głową ponad czterech pieśni chmurami, dumam czy dziś będę gdzieś dalej oddalę się nie myśląc nie tkwiąc będzie następny transport z powrotem   czuję, że ślepnę, bo nie dostrzegam dopełnienia przepływam przez tydzień kryjąc się za mylnym rachunkiem ogromnie bym chciał powiedzieć, że ruszam po kładce dalej jednak stoję tu z rowerem zachód jest czymś czego w głębi siebie, nie mogę ominąć   w radiu lecieć będzie, któryś z kolei, przebój minionego lata   IV.   Gdy to piszę, spaceruje utrzymuje się w stwierdzeniu, iż tutejsze domy mają zadziwiające firany jedynie sylwetki kątem oka dostrzec można   Powróciwszy do mych zajęć, więcej plecaków i toreb widuję Głównie w winklach, za sklepami Lecz jest jakoś ciszej spokojnej szare są budynki duch ducha pogania a ja sam, duchem w mieście owych Czyż marnieję?    Och, prawie bym w drzewo wszedł, nie mądrze pisać, idąc chcę powiedzieć jednak, że niedoszły mój opresor, piękną koronę włożył dokładniej mówiąc, taką z odcieni czerwieni   Czasem przyznam, potrafi być gorzej umiem zagubić się na dobrze znanej ulicy pragnąc mieć pragnienie   Nawiedzę biblioteki, rozpoznam coś co minione na chwilę wrócę choć sprawunków niektórych już nigdy nie odrobię znajdę sposób na życie nadzwyczajne wyrwę się, by wpaść w palący się płomień tylko na moment na pojedynczą chwilę   Gdy to kończę, powróciwszy, snuje się nocną porą począwszy szukać siebie dalej.   I tak co roku.
    • Gdzie jestem? Nie ma mnie na świecie. Kim jestem? Kiedyś się dowiecie. Skąd jestem? Z pustki się zrodziłem. Czy jestem? O tym zapomniałem.   Nie wiem kto ja, kto ty czy my, Czasem dobry, choć mówisz zły, Nie znam siebie, ciebie i nas, Działasz na mnie jak żrący kwas.   Utknąłem w czasie przestrzeni, Z rymami, lecz mało sensu. Minęły już długie wieki, Mniej rymów, lecz więcej sensu.   Szukam dalej swego rytmu, W wschodzącego słońca domu. Czekam dalej swego końca, Aż mnie weźmie mój obrońca.
    • @Alicja_Wysocka Jakież to śliczne i rytmiczne

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam cieplutko!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...