Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
strach to wrzucanie kamienia do głębokiego jeziora

1.

teraz powinniśmy już sięgać nieba
(ono z pewnością po nas nie sięgnie)
zamiast tego wciąż w górę przez piętra
które niegdyś pomyliliśmy z kręgami
przez blade barwy które wzięliśmy za światło
przez zrujnowane korytarze
pokoje zdające się przez chwilę domem

niemal przezroczyści od szaleństwa – nigdy nie opuścimy tego miejsca
dziury w ścianach wyglądają jak ślady po ugryzieniach
lecz nie ma się czego bać nie ma się

czego lękać wszystkie samobójstwa pochowane w wannach i na parapetach
zbrodnie spokojnie gniją w kątach
po równo podzielone zdrady przeszłość i wieczność
jednym stały się

słowem chybotliwym zużytym bezpowrotnie
czasem rozpiętym między wierzchołkami
gwiazdozbiorów niecierpliwym blaskiem
w gładkiej czerni odbitym

dnem

2.

pochłania nas kula szybkobieżnego ognia

3.

i stała się nam śmierć
niezwykle gadatliwa
obrosła w nagłówki nekrologi epitafia
relacje z przeczuć symulacje rozmów
wspomnień testamenty
ostatnie wole trochę (przyznajmy)
bezwolne

i stała się nam śmierć
niezwykle leniwa
dostaje dużo wolnego ogląda siebie w telewizji
urządza grilla popija piwem jednym okiem zerka na wyniki
autopsji drugim już z kart
nie wróży (wynik i tak był zawsze zbyt oczywisty)

jeszcze pogrzebie w ziemi
proch przesieje
rozliczy z kilku przeoczonych kości

4.

nastał czas liczb
odliczamy

od stu – stos ciał

donikąd nas to nie zaprowadzi
dawno zobojętniały na nas cmentarze

od sześćdziesięciu – prosta arytmetyka minut

doprawdy nic wspólnego nie mamy już z czasem
nic ze strachem wspólnego

od dziesięciu
od pięciu – co przykazane w widmo pętli się układa

pisać nam będą mowy obrończe
ze skraju przepaści

dalej po przecinku – odpadają odłamki sekundy fragmenty

bo nie naszą już sprawą pamiętać
teraz to my niepoliczalnie wypełniamy koryto rzeki

5.

co z tego
że moje słowa niosą jedynie małe obrazy
czarne kwadraty na płótnie
dnia
rozwleczone wśród traw szczątki

resztki światła

to słowa-pogrobowcy
po drugiej trzeciej tysięcznej
katastrofie
kiedy to wszyscy nagle zaczynają
przemawiać ciszą
na poły zburzoną
katedrą
zdolną pomieścić już tylko
łkanie


6.

powtarzalnie rozpaczliwi
rozpaczliwie powtarzalni

- wciąż wracamy
wiele się dzieje w naszej przeszłości

przejrzyście kuszą dawne powietrza
lepią do skóry spustoszone latem miasta
drżą rozpalone gniewem piece kaflowe
opuszczone na zawsze

wzdłuż nas w dół rosną
odzierane ze słojów drzewa -
obędziemy się bez dat bez imion
po cóż nazywać rozpętane cienie

i tak odnajdziesz ten dzień
po lekkim zapachu szronu
zakrzywionym łagodnie świetle poranka
krakaniu gawronów obsiadłym
koronę topoli

i w tym zgiełku
maleńka głowa mojego ojca
jak kropla na prześcieradle

tutaj wracamy

jest znacznie łatwiej
gdy nazwać to powrotem
(„dno dołu jak łono”)
chociaż nie mniej strasznie
nie mniej samotnie

zatem tutaj wracamy
do słów to jest
do początku nawet jeśli to słowa
ostatnie

______________________________________________________

tytuł – jak zwykle roboczy
motto – Rachel Grass
cytat w części ostatniej – Kalina Kowalska, Stacje
  • Odpowiedzi 40
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Ten cytat w końcówce to chyba Kaliny Kowalskiej ;
Rozgadałeś się Adamos.

pierwsze na jednym wydechu
jak wulkan
który wyrzuca z siebie wszystko
co pali od środka

Mnie też paliło, dlatego odpisuję powyższym mini wierszem na gorąco ;
Wrócę.

Opublikowano

przed chwilą obejrzałam Sin City (yhm, seansów ciąg dalszy), słucham Low Light Gabriela, i tak sobie myślę, że ten tekst wpasowuje się idealnie w zestaw.


ma w sobie coś terapeutycznego, nie? dlatego, choćby mnie coś w nim kłuło i szarpało, dam spokój. jakiś taki nienaruszalny wydaje mi się ten wiersz, bynajmniej z racji rozmiarów


:)

Opublikowano

świetnie się Ciebie czyta Adam. I chyba to jedyny wypadek, kiedy nie przeszkadza mi (a wręcz przeciwnie) długość ;)
Podziwiam - zarówno wiersz, jak i Twoją rozrzutność. Niejeden poet zrobiłby z tego kilka niezłych wejść.
Aha, jeszcze coś, co zawsze mnie u Ciebie zatrzymuje - niewątpliwe wyważenie słowa i puenta.
Wymiatasz :)
Pozdrwaiam.
PS
Plusa nie dam, sorry, ale od dłuższego czasu tego nie robię, bez względu na jakość.
Mam nadzieję, że będzie odpuszczone, chociaż zasłużyłeś na +++

Opublikowano

Jest kilka dobrych, a nawet bardzo dobrych rzeczy w tym długim wierszu (zresztą wieloczęściowym wierszu). Ale jak na tak długi wiersz, to za mało, po prostu zła moneta (nawet jeżeli trochę przesadzam), tyle wypiera, co w niej gubi się dobra. A tak pięknie rozpoczyna się ten wiersz, że przytoczę: „teraz powinniśmy już sięgać nieba / (ono z pewnością po nas nie sięgnie) / zamiast tego wciąż w górę przez piętra”. Ja rozumiem, a przynajmniej mam nadzieję, że rozumiem, że w całości, jako swego rodzaju relacja, ale i podsumowanie (pewnie pewnego okresu), wiersz ten spełnia swoje zadanie. Ale ten wiersz, zaiste, najbardziej zadawala, najbardziej zainteresowanych. I najbardziej więc odpowiada, jakoś tam bliskim, czy wtajemniczonym, chociażby rówieśnikom, z którymi to zawsze łatwiej się dogadać niż z każdym innym, a tym bardziej z jakimś tu starym dziadem, który to nie wiadomo czego chce vel wymaga. A wymaga on (od autora), góra, jeszcze z kilka podejść (na chłodno) do tego wiersza.

Opublikowano

Adamie, to jest świetne. W półtonach, w zamyśleniu zadawane pytania i nieoczekiwane zaskakujące odpowiedzi w metaforach i obrazach. I, z wyrzutem powiem, czytałem wielokrotnie - jak można w takich czasach, w których liczy się błysk i skrót, i siekierą między oczy, zmuszać kogoś do czegoś takiego? Kurcze, jeszcze tak nie umiem pisać, ale... napinam się.:))

Brawa!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ej, nie aż tak terapeutycznego... Wiesz, że mi zawsze można... (nie żebym słuchał:D)

Sin City przegenialnie przecudowne jest
(nadrabiasz zaległości z ostatniej dziesięciolatki?:D)
Nawet nie wiesz jak trafiłaś z tym low light...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dla mnie rozmiar wiersza jest tym, czym dla innych rozmiar samochodu :D
Wychodzę ponadto z założenia, że jeżeli zdarzają się mini, to muszą zdarzać się maksi. A skoro wiersz ma początek i ma koniec, to przyda mu się też trochę srodka (jestem panem z brzuszkiem, więc sam kolega rozumie:D)
A tak w ogóle, to następnym razem nazwę to poematem i będę miał z głowy ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Boże chroń nas od plusów! Dla mnie zawsze najważniejszy jest komentarz, choćby krótki, a ten jest odpowiednikiem co najmniej dziesięciu (plusów) :)
Dziękuję, chociaż nie zasłuzyłem :)
Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97   Bereniko. Ton ciężki, niemal apokaliptyczny a jednak osobisty. W świecie, który miele wszystko w masę, ocala nas uparte trwanie w rytmie własnego kroku.   Twoja poezja. Już mi się do niej tęskniło :)
    • Polityk wchodzi do swojego mieszkania jak huragan w brylantowym smokingu, z kieszeni wysypują się złote monety jak deszcz meteorytów, z teczki wylewają się banknoty jak zielona powódź papieru, a złote sztabki uderzają o podłogę jak kły mamuta, rytmicznie, w takt jego serca – serca pompowanego łapówkami. Pudełka po butach trzeszczą jak trumny przepełnione banknotami, mikser wiruje w szaleństwie i pluje monetami, kaloryfer jęczy, dusząc w sobie koperty gorące jak węgiel z piekła, a szuflady wybuchają jak armaty absurdu, plując na podłogę kolejne łapówki, które wiją się jak robaki karmione podatkami narodu. Banknoty tańczą w powietrzu niczym skrzydła szarańczy, opadają na stoły, krzesła, rośliny, na kota mdlejącego w kącie, szeleścią chórem za oknem: – Idioci, głupcy, płaćcie, płaćcie dalej, bo każda wasza złotówka jest jego świętem. W szafie – sejf, w sejfie sejf, w sejfie kolejny sejf, a każdy mdleje od ciężaru złotych sztabek i banknotów, trzęsie się jak pacjent w gorączce, ale polityk otwiera je z czułością, jakby były matrioszkami chciwości, i śmieje się, że nigdy nie będzie ostatniego dna, bo chciwość nie zna spodu. Złote sztabki układają się w piramidy, monety stukają jak werble koronacji, a polityk klęka przy tym skarbcu jak kapłan pychy, całuje banknoty, tuli złoto, wdycha je jak kadzidło, i szepcze: – Jeszcze… jeszcze… naród niech kona, a ja będę królem złotego świata! Dywan próbuje go udusić ze wstydu, kanapa wyje jak pies skatowany podatkiem, lustro pęka i krzyczy: „Patrzcie na monstrum, co żywi się waszym chlebem!” Ale polityk śmieje się, śmieje tak, że ściany pękają, śmieje się banknotami, śmieje się sztabkami, śmieje się narodem za oknem, który stoi w kolejce do życia – z pustymi kieszeniami i pełnym rachunkiem sumienia. Aż wreszcie staje sąd, w progu, z uśmiechem jak bankomat, i mówi jak wyrocznia absurdu: – Te złote monety? Nie jego. Te banknoty w pudłach po butach? Nie jego. Te sztabki pod dywanem, te koperty w kaloryferze? Nie jego, nie jego, nie jego. I polityk wychodzi wolny, czysty jak kryształ w kieliszku szampana, śmiejąc się w złocie i papierze. A naród za oknem, głupi, naiwny, wyzuty – bije mu brawo i płaci dalej, bo wierzy, że ten skarbiec wypełniony łapówkami zbudowany jest dla niego, choć naprawdę zbudowany jest na nim.      
    • @Alicja_Wysocka  Podskakuję z radości i wiwatuję :) Dzięki :) Troszkę poważniej, najpierw AI wygenerowałem sam dźwięk, później potrzebowałem podpiąć pod klip, za poradą copilota tu uwaga nieby się nie komunikują ze sobą, a zainstalowany program wykonał proponowane zalecenia co do videodysku odnośnie do orginalnego pliku mp3, edytując wgrałem dwa pliki dźwiękowe i jeden przesunąłem na osi czasu, chcąc uzyskać odpowiednią głębię, najdłużej walczyłem z z obrazem, dałem sobie spokój z ruchomym, skorzystałem z propozycji pierwszego AI copilota (z którym początkowo nie szło się dogadać, bo wstawiał mi obrazki z tekstem) gdzie była ta grafika, kolejny schodek to export gotowego pliku, premium, pro i płać, to mnie wkurzyło cała praca na marne, więc go nagrałem bezpośrednio z ekranu, ach wspomnę dlatego premium bo te efekty gwiazdek, i przyciemniania to płatna opcja. Na koniec powiem, że opłaciło - dostałem super komentarz :) Oczywiście wywaliłem programy z kompa, mam wątpliwości czy przy moich zasobach sprzętowo-finansowych jest sens na kolejny klip. Zważając że Ai dokonało tu przełomu, oczywiście wiem o tym że tylko dlatego, bo wydałem odpowiednie polecenia. Tylko dlaczego czuję że to proteza?
    • @Sylwester_Lasota Sylwestrze, to musi być pasjonujące zajęcie. Już sobie wyobrażam te nasz wiersze napisane, które nam zilustruje i zaśpiewa AI - życzę powodzenia! 
    • @sam_i_swoi  Nie mam pojęcia jak się to robi, ale słucha mi się i ogląda, tak, że przestać nie mogę. Śpiew i wizualizacja jednocześnie,  przechodzą przez dwa zmysły - a więc podwójne działanie. Na mnie robi duże wrażenie - zostaje w pamięci i przed oczami. Ponadto, AI ma czysty dźwięk, trzyma tonację, można dobrać głos, obrazy, które opowiadają tak, że  bardziej rozumiesz i zapamiętujesz. Jeśli to Twoje pierwsze dzieło, duma może Ci towarzyszyć :)                  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...