Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'zycie' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Moimi planami. Piekło się wybrukowało. Moje chęci zginęły w wielkim potopie, wysokoprocentowej fali. Moje słowa, ugrzęzły w pisanych natrętnie listach i błahych wierszach. Miłość, ją zamurowałem w zatęchłej zgnilizną piwnicy bez okien. Wygodne jest życie samotnika. Telefon milczy. Przyjaciele omijają Twój adres, idąc ku tym, którzy zastąpili Twe miejsce przy ich boku. Ludzka mowa staje się denerwującym dodatkiem, letnich, skwarnych minut zmierzchu. Jak muchy podniecone do granic szaleństwa, bzyczące na świeżym zezwłoku psa. Spęczniałym i sinym od gazów rozkładu. Z wywalonym, spomiędzy rozwartych szczęk, szorstkim jęzorem. Porzuconym w rowie przydrożnym, mulistym lekko i ukwieconym, rozplenionym po ugorach jak zaraza mleczu. Oni mają swoje życie we własnych, pewnych dłoniach. Chwytają nimi dzień i noc. I deszcz i śnieg. Jednako bawią ich swymi odosobnionymi barwami szczęścia, wszystkie dni tygodnia. Potrafią czerpać wszystko co najlepsze z życiowej esencji i dawać choć cząstkę siebie innym. A Ty? Możesz jedynie uciec w koszmarny sen. Łóżko jak trumna. Wysadzana książkami i brudnymi, znoszonymi ubraniami. Świerszcze grają ostatni tej nocy nokturn. Znów w półśnie umęczonym. Wyobrażałem sobie piękne życie. I tylko pytania. O przeszłe i przyszłe cierpienia. Wychodzisz z domu pewnym krokiem. Starasz się być jak inni. Lecz, wrócisz za kilka minut pod sam próg. Nie umiesz żyć. W świecie ludzi. Więc trumna czeka. Nie krzyczy i nie pyta. Nie ocenia i nie próbuje zmieniać. Nie boi się Twoich napadów agresji i paniki. Najlepiej będzie jak się położę. Prześpię egzystencję ludzkości. Gdybym jakimś cudownym trafem tym razem umarł. Zanieście mnie po prostu na cmentarz.
  2. Bywa, że zima doskwiera i na nic z niebiosów promienie, duszę płatami mróz ściera siarczyste kąsa cierpienie. A bywa chłody dokoła a w tobie przebiśnieg zakwita i radość duchowa cię woła i wiosnę ożywiasz w zachwytach. I bywa, że gubisz swe myśli i lecą z czerwienią i złotem i tylko się cały zamyślisz ochoty odkładasz na potem. A czasem jak słońce zachwycasz rozświetlasz, zmarzniętych ogrzewasz i wszędzie to światło przemycasz i Bogu dziękczynny hymn śpiewasz. Tak mija lato za wiosną i zima odchodzi z jesienią. Ty zostań tą cząstką radosną, niech serce twe iskrzy zielenią.
  3. Czas wydaję się wrogiem, jednak nie... On neutralny jest, idzie dalej i nie zważa na nic. My próbujemy go zatrzymać choćby na chwilę, jednak on z każdego uścisku uwolni się. Nieważne co się stanie, czas pędzi do przodu... A my razem z nim, Więc nie lękajmy się, nie przejmujmy się, nie zatrzymujmy się. Bądźmy jak czas, idźmy dalej do przodu, bo wkońcu i nasza sekunda minie, i każdy o nas zapomni. Wykorzystajmy te naszą sekundę jak najbardziej się tylko da, Przejmując i zatracając się nigdy nie spełnimy swoich marzeń, a nasz piasek czasu zniknie i pozostanie tylko niedosyt...
  4. Siadam do stołu, talerz czeka na słowo, zupa paruje, jakby chciała mówić, ale naprzeciwko tylko krzesło, które pamięta ciężar dawnych dni. Było lato u dziadków, pachniały jabłonie, piasek rzekał pod stopami w drodze do wody, teraz wspomnienia wieszają firanki, żeby zakryć nagą samotność ścian. Jedno słowo, rzucone jak kamień, roztrzaskało lustro wspólnych rozmów. Nie da się go cofnąć, choć milczenie próbuje sklejać odłamki. Wszyscy kruszeją powoli jak kreda, ich spojrzenia są dłuższe niż zdania. Nie pytają, czy wrócę, bo wiedzą, że pustka nie znosi pytań. Święta nie pachną już cynamonem, choinka stoi obok telewizora. Światło lampki nie rozgrzewa, tylko podkreśla zimno stołu. Wspólne obiady to teraz echo, słyszalne w talerzu stukającym samotnie. A ja liczę łyżki, jakby miały przypomnieć liczbę wspomnień. Z czasem zrozumiałem - pustka to wybór, który karmią urażone serca. Nie jest wieczna, choć próbuje udawać nieśmiertelną. Więc wyciągam dłoń ponad ciszę, szukam mostu wśród spalonych belek. Bo rodzina jest wszystkim, i to tylko tyle co chcę mieć.
  5. umrę ci kiedyś trochę o świcie lub późnym wieczorem nie znajdziesz mnie, nie wypatrzysz wszystko co cenne zabiorę uśmiechy zabiorę słodkie serdeczność, łagodność i miłość i umrę ci trochę, naprawdę jakby mnie nigdy nie było będziesz zdziwiony i smutny że ci bezczelnie zniknęłam i że co było najdroższe na krótką wieczność przejęłam nie szczędzisz mi zmartwień, kłopotów i kłody wyrzucasz pod nogi więc umrę ci trochę za młodu byś doznał choć cząstki trwogi umrę bo musze kochany odpocząć, odetchnąć przez chwilę nie szumi mi w głowie od ciebie i dawno spłoszyłeś motyle to tylko chciałam powiedzieć że umrę mu trochę- już wiecie poskładaj mnie w całość nim padnę nim umrę - kochany mój Świecie... https://share.google/BL6nF1p01r7m2zGSH
  6. staram się jak mogę najbardziej za każdym razem przed posmarowaniem chleba opalam nóż w denaturacie tak aby masło mogło przetrwać koniec świata gdy nadepnę linię na chodniku zawracam pewnego dnia dwie larwy wygryzą dwoje oczu
  7. Stoję tu samotnie ile to już lat spoglądam nadzieją na bezmyślny świat. Ludzie pochłonięci gonitwą mamony kupują, sprzedają i budują domy. Smagają mnie wiatry i słońce wypala niebo na mnie płacze na wszystko pozwalam. Trzymam swą koronę w niej przyjaciół miłych śpiewają swe trele gdy już nie mam siły. Jeszcze trochę przetrwam dzień lub setki lat nie liczę oddechów nie notuję dat. Matka ziemia żywi i nadaje sens nikt tego nie widzi póki przyjdzie kres. Trochę jest mi smutno nie rozumiem dni nocą patrzę w gwiazdy i wylewam łzy. Ta samotność boli gdy nie tuli nikt sypię listy do was zamykacie drzwi. Jeszcze tu postoję w tym nieludzkim świecie żyłoby się wiecznie ale mnie zetniecie. Lecz przed egzekucją dumnie będę stać katów z siekierami nie będę się bać. Wszystko przecież minie i odejdzie w pył skończy się głupota która wiedzie prym. Cóż ja mogę zrobić tylko rzucić cieniem wysłuchać, przemilczeć i zostać wspomnieniem.
  8. wkręć mi się żywym mięsem w kanał o wąskim świetle zanim się w nim rozsmakują blade tłuściutkie czerwie a potem ja w otwór ci wbiję czerwoną strzałkę ze śliną i ciepłem wilgotnym rozpuszczę to co na zębach ostygło
  9. Wprowadzenie: Bywacie czasem i moją inspiracją, po przeczytaniu „Pantum” @[email protected] , pod tytułem: „Ciche dni”, postanowiłem sprawdzić się w tym gatunku, jeszcze nigdy nie skonstruowałem tekstu w charakterystyce „pantum”, to pierwszy raz; stwierdzam bardzo przyjemna warsztatowo była to perspektywa w realizacji. Dziękuję więc @[email protected] , za przypadkowe uruchomienie mej nowatorskiej potrzeby twórczej. I namawiam Państwa do przeczytania również i jego cennego wiersza. Przypominam tytuł: „Ciche dni”, autor jak wyżej w nicku. pozwoliłem sobie pozostawić oznaczenia układu rymów i wytłuszczenia. Jak to się mówi - w imadle. Pantum jest obcym mi gatunkiem, tekst może zawierać błędy gramatyczne lub inne, nie korygowałem go specjalnie. graphics CC0 w ludzkiej potrzebie – z automatu\ [1] zerkamy w gwiazdy w obce oczy\ [2] świat grzmi w iluzji i wiruje\ [3] świetlisty obłęd zapatrzenia\ [4] w tym co po burzy widzą oczy\ [5=2] czy ozon się wydziela z białek?\ [6] czy ta Istota z zapatrzenia\ [7=4] wyświetla czujny obraz Duszy? \ [8] jesteśmy w związkach genów – białek\ [9=6] poukładanych w sekwens Stwórcy\ [10] i w naszej bezkrytycznej Duszy\ [11=8] tyle od siebie innym damy\ [12] wielka jest moc naszego Stwórcy\ [13=10] i wiedzą o tym gentlemani\ [14] i w kapeluszach huczne Damy\ [15=12] pod butonierką marynarki\ [16] zaszyfrowani gentlemeni\ [17=14] niewiasty zostawiają zapach\ [18] w służbie Ojczyzny – do Marynarki\ [19=16] w kolejnym porcie nowsza wena\ [20] poszlaka szminki obcy zapach\ [21=18] czy to jest kod rozumnych stworzeń?\ [22] a wiersza tego czulsza wena\ [23=20] żoną i córką tobie krzyczy!\ [24] ilu dotknąłeś twórczych stworzeń?\ [25=22] wierność użala się w twych wierszach?\ [26] Dusza twa co dzień rymem krzyczy\ [27=24] pierś wypinają – twe popiersia\ [28] do czego? do literek w wierszach?\ [29=26] albo do absurdalnych pokus?\ [30] nie tego pragną twe popiersia\ [31=28] one wierności – chcą uroku\ [32] nie daj się zwieść „oskarom” pokus\ [33=30] pozostań godnym wciąż człowiekiem\ [34] odczyń modlitwę od uroku\ [35=32] póki Bóg nie przykryje wiekiem \ [36=34] – 12.06.2020. zakończyłem tradycyjnym urwaniem wiersza bez powrotu do rymów z pierwszej zwrotki, co jest oczywiście dopuszczalne i bardziej czytelne dla mniej zorientowanego odbiorcy. *utwór nie ma konkretnego adresata, i nie należy go personalizować, odnosi się raczej do ogólnego rysu człowieczeństwa i osobistej autorskiej zwyczajnie naturalnej potrzeby uporządkowania świata w wartości wyższego rzędu – w symetrię wszechświata. Tekst nie narzuca postaw moralnych, są one w przekonaniu autora wolą i prawem każdego bez wyjątku człowieka.
  10. gdybym był wróblem gdybym był orłem znałbym życie prawdziwe los chciał, że jestem - człowiekiem
  11. Nie pytaj co słychać u mnie Bo u mnie się nic nie zmieniło Te same upadki i wzloty Ta sama zgubiona miłość Czas stale ucieka tak samo Lecz wcale już za nim nie gonię A życie zadaje wciąż ciosy Przed nimi się dawno nie bronię Raz klęczę, raz wstaję, raz biegnę Raz leżę i nie drgnę czas długi I spala mnie własne cierpienie I łez oczyszczają mnie strugi Ja ciągle ta sama, niezmienna Dziewczynka z zapałką i mieczem Rozpalam ogniki nadziei Lecz otchłań przy nodze się wlecze Nie pytaj co słychać dziś u mnie Niezmiennie śpiew ptaków, szum wody Z naturą zbratana, nią żyję A innym spod nóg zbieram kłody. Nie pytaj, nie pytaj kochanie Bo czy ma to jakieś znaczenia Gdy jutro się zerwę jak listek Niczego w tym życiu nie zmieniam Lecz wszystko mnie zmienia na dobre Na lepsze, być może, któż powie Wciąż unieść się pragnę na wietrze Co słychać? Niech on ci odpowie.
  12. zmierzch widzę tak siwy i brzydki jakby miał być świtem bagnistą mazią na kliszy odciska się płowa sepia i w słodkowodny syfon małża jak ćwiartka mydła w odbyt z bólem wnika cuchnąca żółtawosina perła
  13. przybyłam z krainy lasów i sadów wiecznie cichej spokojnej zieleni do szarej rzeczywistości zwabiona widokiem soczystego zachodu wpatrywałam się z uznaniem w beżowy aksamit nieba gdzieniegdzie przebity zimnymi cyrkoniami latarń dopóki krwawa kreska nie zabliźniła się na styku a nieboskór nie stał się siny teraz błądzę w podzielenionym granacie po sznurze świateł żółtych fasetek topazów skutecznie przysłaniających diamenty i czasem bardzo pragnę powrócić w ten mi najmilszy chlorofilowy zakątek
  14. poznałeś inną dziewczynę tak po prostu chcesz z nią dzielić życie i pieprzyć w każdy otwór (ja nie mogłam cię nawet dotknąć) głupia - byłam ci wierna zaciągałam hamulce nawet w myślach i czekałam aż się spotkamy ciągle zastanawiam się w czym ona jest ode mnie lepsza przecież byłam idealna mówiłeś że mnie kochasz teraz chcesz się ze mną przyjaźnić nie zerwę z tobą kontaktu ale na tę chwilę nie potrafię na ciebie patrzeć
  15. To krótkie życie trzeba posmakować, rozkoszować się nim, bo ma się je tylko jedno i nie można go tylko przeżyć. Dla mnie żyć to śmiać się, płakać, mieć świetne relacje ze znajomymi, zwiedzać świat, miłować, doceniać, spełniać marzenia i robić to co się kocha. Po tym jest praca i pieniądze. Co osiągnę z życia i jak poznam jak najbardziej Ziemię i matkę naturę, która jest darem, jeśli zatracę się w życiu przyziemnym, skrytym, życiu pochłoniętym pracą i stresem? Dla mnie nic. Chcę korzystać, robić co chcę, pisać niepowtarzalną historię, a przy tym też się kształcić i wykorzystywać swój potencjał, lecz robiąc to z miłością.
  16. Czasem wystarczy tylko jedno słowo, czyn lub gest, aby wszystko stało się zupełnie inne niż jest. Tak łatwo można wiele zmienić, być idiotą, a potem się wybielić. Widocznie niezwykle ciężko jest dojrzeć, aby szczerze porozmawiać i w oczy spojrzeć. W dzisiejszych czasach tyle spraw załatwiamy przez internet, tylko dlatego, że mamy problem ze spojrzeniem na siebie. Niektórzy ludzie zachowują się jak dzieci, a gdy odchodzą-sami wynoszą się jak śmieci. Życie może się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni, a ludzie z dnia na dzień mogą stać się dla siebie obcy.
  17. Żyjemy pochłonięci w świecie kolorowych świateł. W świecie gdzie nie ma prawdy. Jeśli taka jest - ukryta w teorii intrygi, złudzenia, skrytykowana przez wielkich znawców internetu, którzy nie potrafią poczuć. Poczuć życia, wsłuchać się w wiersze ptaków, posmakować złotych promyków słońca, zobaczyć to co dla wielu niewidoczne, poczuć zapach delikatności lasu. Dla nich wszystko jest martwe. Szare światła. Gdzie zbyt kolorowe, zbyt gładkie, udawane piękno, nie jest pięknem. Jest brzydotą, a piękno tak powszechne, bo łatwo kogoś oszukać, łatwo jest coś przeoczyć, gdy oślepia ciebie martwe światło. W tym świecie to wyczyn poczuć życie.
  18. popatrzę sobie na obłoki co płyną poprzez błękit nieba spokojnym dryfem w atmosferze który to niby celu nie ma ludzie się spieszą za czymś pędzą wyścigi robią z własnym cieniem który w ciemnościach przecież zniknie jak kropla wódki na papierze a ja zatopię krocie marzeń niczym perełki w glicerynie i będę spełniać je powoli dopóki mydła nie zużyję
  19. Umamilam sobie kiedyś, że zatańczę z tobą walca. Wyobraźnia spać nie daje, chociaż depczesz mi po palcach. Mam odciski i kontuzję, dawno mi zwichnąłeś serce. Raz odpychasz, raz przytulasz a ja proszę się o więcej. To uciekasz, to doganiasz i zapraszasz znów do tańca. Lecz to bardziej pasodoble, już nie będzie z tego walca. Cała jestem obolała Dla mnie lepsza jest bachata. A więc odejdź i nie wracaj Chce tancerza, nie wariata.
  20. Wiersz powstał po lekturze: Gerber, do Różewicza II Czekamy wszyscy dzieci, młodzież, dorośli na kres dni, życia koniec wraz z wiekiem bardziej świadomi albo nieświadomi - od starości Codziennie zbieramy: sekundy, minuty, godziny uśmiechy, smutki i stany przejściowe Trzeba się cieszyć z tej możliwości danej raz, na jakiś czas trzeba wierzyć: w ciepły wiatr, uczuć nurt głębie słów, w chwilę i jej czar Co nam innego pozostało? lepiej zapomnieć zegara tykanie... wyjść z domu, iść jak najwolniej Słońca promieniem skórę karmić i się nie martwić, z tym się zdąży Czekamy wszyscy taki nasz los, od pokoleń i tak będzie, albo nie będzie wszystko w naszych rękach i drodze
  21. Widzisz mój przelot na ulicy Twarz mam znudzoną byciem zajebistym Lecę bez trzymanki W kłopoty - na kozaku Nie ma we mnie strachu, jest muzyka Ty też byś ją słyszał, gdybyś był sobą Człowieku, to ja - Punkrocker, tak - nim jestem Tak, właśnie - Punkrocker - to ja Widzę jak się dygasz ulicy Ledwo trzymasz się na nogach Udajesz twardego, Tylko w snach nim jesteś. Tak bardzo chciałbyś nim być Nie słyszysz jak śmieję się z ciebie Bo gdybyś miał to coś, byłbyś jak ja Człowieku, to ja - Punkrocker, tak - nim jestem Tak, właśnie - Punkrocker - to ja Zobacz, jak zdycham na tej ponurej ulicy Nudzi mnie bycie bogiem Oglądasz mnie przez szybę, jak szydzę z tego wszystkiego Lecę po szczęście ku swojej gwieździe Nie ma we mnie strachu, jest muzyka Ty też byś ją słyszał, gdybyś był sobą Człowieku, to ja - Punkrocker, tak - nim jestem Tak, właśnie - Punkrocker - to ja
  22. nie chcę zostawiać po sobie śladów tylko przelecieć jak ciepły wietrzyk musnąć subtelnie ten ziemski padół napoić kroplą jak letni deszczyk nie chcę zostawiać śladów — nie trzeba odciskać siebie to bez znaczenia lepiej doraźnie być kromką chleba niczego sobą nie pragnę zmieniać na cóż te ślady wszystko przeminie tylko wspomnieniem mogę powrócić a nawet kiedy wspomnienie zginie nie mam zamiaru się przez to smucić. Dziękuję za inspirację @iwonaroma
  23. Tyle już czasu było mi dane, i tyle win zapomnianych, a ja się ciągle budzę nad ranem i błądzę w mrokach nieznanych. I nie potrafię siebie zrozumieć, i tego, że ciagle błądzę, że mówie kiedy wypada milczeć i mniej kocham niźli sądzę. Ile mi jeszcze zostało dane szans oraz dni na naukę nie wiem, o czyny swoje niemądre jak kruche szkło wciąż się tłukę. A przecież przyjdzie dzień niczym złodziej pęknę jak bańka mydlana, i żadna siła mnie nie poskłada odlecę do domu Pana. A Pan mnie będzie sądził z miłośći nie spyta: jesteś gotowa? Czy będę wówczas dumna i piękna, czy też ze wstydu się schowam? Czasu mi raczej mało zostało, tak jak każdemu na ziemi. Oby nas tylko Bóg miłosierny przyjął z wadami naszymi…
  24. tup tup tup skrzyp skrzyp skrzyp tupta skrzypi pod butami codzienność schodami do nieba z poręczą wyobraźni
×
×
  • Dodaj nową pozycję...